U mnie mrozu na szczęście nie było, ale niestety znika mi element krajobrazu zapożyczonego... Od jakichś dwóch tygodni z przerażeniem obserwuję zasychanie ogromnego świerka sąsiadów. Jeszcze nie dawno razem z moją sosną i jodłą tworzył ogromną zieloną ścianę, fajne tło dla całej rabaty.
Na zdjęciu między bukami widać tę bidę, troszkę igieł jeszcze mu zostało, ale to chyba kwestia kilkunastu dni jak się cały osypie. Smutek ogromny, piękny był ten świerk.
Dziękuję, jak miło! Lubię ten zakątek, z okropnego szpecącego garażu, który przyprawiał mnie o ból głowy i czasami nawet płacz jednak dało się coś zrobić.
Trzeba sadzić i takie, i takie. W razie skrajnych zjawisk pogodowych coś tam zawsze będzie.
Pozwoliłam się rozsiać firletce. W razie suszy będzie jakiś kolor.Czyściec na glinie też daje radę.
W moim ogrodzie raczkują rośliny do cienistych miejsc. Sukcesów w ich uprawie nie mam. Może kiedyś się rozbujają.
To jakaś rasowa paproć. I jej trzecia miejscówka. Wciąż coś jej nie pasuje. Pewnie ma za sucho.
Rodgersji kasztanowcolistnej zmieniłam miejsce. Zobaczymy, czy będzie zadowolona.
O dziwo, przed kilkoma laty, na bardzo słonecznym stanowisku pięknie mi rosły i kwitły tawułki. Teraz cienia jest więcej, ale i mniej wilgoci. Rosną i kwitną, ale nie są już tak okazałe.
Zadowolona jestem z brunner. Poradziły sobie świetnie.Pięknie kwitły. Dobrze współpracowały z tulipanami. Nie wiem tylko, czy je się ścina po kwitnieniu? Może ktoś doświadczony podpowie.
Tamaryszkowi pozwalam rosnąć w granicach rabaty. Wycinam mu gałęzie, które włażą na inne rośliny lub na ścieżkę. Podkrzesuję go nieco. Podoba mi się w wersji nieco rozczochranej.
Widziałam w okolicznych ogrodach bardzo mocno cięte każdego roku. Ten mój, póki co, może się rozbujać.
Po prawdzie rosną tam dwa. Bo kiedy 5 lat temu wsadzałam do ziemi 20 cm patyczki, to brakowało mi wiary w moc tkwiąca w roślinach.
zwracam się do Was o pomoc, bowiem przejrzałem cały wątek i jedyna wstępna diagnoza na problem z moimi brzozami jest niepewna i wskazuje na Ogłodek, krotoryjek olchowiec lub trociniarka. Nic jednak nie wydaje mi się na tyle pewne by podjąć decyzję o "leczeniu".
Jest "coś" co co roku atakuje po jednej mojej brzozie ustawionej w rzędzie (dla porównania u sąsiada po drugiej stronie drogi nic się nie dzieje). Już dwie brzozy po dwóch latach walki uschły. I widzę, że trzecią najprawdopodobniej czeka ten sam los. Proszę pomóżcie. Co to może być i jak to leczyć?
Madia dziękuję za tyle ciepłych słów Najgorsza robota za mną, te dwa ostatnie sezony dały najwięcej. Obecny to dopinanie większych lub mniejszych drobiazgów. Moi trzej mężczyźni bardzo się zaangażowali przez przymusowe "zasiedzenie w domu" , dużo ciężkich prac ogarnęli, mają nawet swoje rabatki i o nie dbają
Wyzwaniem jest ta rabata, połączenie starego z nowym. Ale nie spieszę się, planowanie jest fajne