Potem pojechałam do muzycznej z chłopakami, w te pędy z powrotem na próbę w kościele starszego. Z młodym pojechałam dokupić kulki bukszpanowe
debrałam starszego z kościoła
do domu na szybką kawę, zapakowałam rośliny i do znajomej
była 18
wyobraźcie sobie moje wkurzenie gdy będąc już prawie u nich pod domem minęłam ich samochód

czekałam z 10 minut aż się wrócą
wjechałam do garażu a kolega mówi Aga ale ja nie kupiłem jeszcze ziemi
moje wkurzenie sięgnęło zeniu!!!!!!!
i w tym momencie sobie obiecałam że to ostatni raz jak robię coś ogrodowego dla kogoś znajomego
ja się chciałam skichać żeby zdążyć
kolega pojechał po ziemię, ja nie mogłam tak sobie siedzieć i czekać więc po 10 minutach poszłam zacząć znosić rośliny - a ten sobie stał i gadał z sąsiadem w garażu
to już było przelanie czary - powinnam tak jak stoję wejść do samochodu i odjechać, ale szkoda mi było moich ukopanych irysów
ale przez to moje wkurzenie uporałam się z robotą chyba z 10 razy szybciej
zaszantażowałam kolegów z którymi rozmawiał znajomy i mimo że zgrywali luzaków co to mają jedną rękę zajętą i nie mogą nic dźwigać do wtaszczenia bukszpanów na górę
robiłam w deszczu - bo akurat musiała sobie przyjść ulewa
wróciłam do domu na 21
ale zrobiłam, mam spokojną głowę
a teraz robię już tylko u siebie
mam nauczkę