Wczoraj udało mi się jeszcze sciachać buksowy żywopłot przy różance.
Wyciągnęłam carexy i pojechałam z nimi za siatkę wsadzać między porzeczkę - no nie umiem wyrzucić roślin - nawet wsadzając je w glinę

myślałam sobie o nich - biedaczki - rosły sobie w takim fajnym miejscu przy różach a niedobra Pani je wyciągnęła zatargała za siatkę i sadzi w glinie w sąsiedztwie chwastów i w cieniu wielkich drzew
kończyłam już w mega ulewie
ale dobrze że ten deszcz wreszcie przyszedł
i dla roslin bo już susza i dla mnie bo wreszcie weszłam do domu i zaczęłam ogarniac chałupę

sprzątnęłam moją "pracownię wiankową " odgruzowałam stół - dostawkę który musimy wytargać do jadalin
a potem weszłam do garderoby i zginęłam - porzadki planowałam już chyba od roku

- cieszę się bo wreszcie wiem co gdzie mam

i będzie łatwiej pakowac się na jakieś wyjazdy
deszczyk dalej pada
trochę odpoczynku dla roślin......
miłego dnia