florofil
13:56, 04 sie 2014
Dołączył: 22 kwi 2014
Posty: 48
Witam!
To mój pierwszy "problemowy" post na forum.
Zanim zacznę swój wywód chciałabym powiedzieć, że to forum to najlepsza kopalnia wiedzy o ogrodach na jaką można trafić. Aż, szkoda, że nie trafiłam tu wcześniej - uniknęłabym co najmniej kilku poważnych błędów przy zakładaniu mojego ogrodu. Ale mniejsza z tym, elaborat o tym jakie macie piękne ogrody,a Szefowa jak ma ogromną wiedzę i wyczucie zamieszczę w innym wątku.
A wracając do tematu - mam problem z moim ogrodem. Problem jest woda.
Co najlepiej obrazują zdjęcia.
Wiem, że największym problem jest podłoże na jakim założony jest mój ogród. Na około 50 cm poniżej poziomu znajduje się warstwa torfu (pięknego brązowego torfu) wraz z zakonserwowanymi w niej roślinami, która tworzą zaporę dla wody. Niestety o jej istnieniu dowiedziałam się dopiero gdy już założyłam ogród. W ubiegłym roku jeden z rowów melioracyjnych został zasypany przez właściciela jednej z działek na mojej ulicy i wtedy pojawił się problem wody. Wcześniej nigdy nie było u mnie pustyni, ale aż tak dramatycznie jak w tym roku też nie było.
Odpukać, wszystko na razie rośnie mi bardzo ładnie, natomiast jeśli woda będzie pojawiać się częściej w takich ilościach niedługo rośliny zaczną gnić.
I teraz pytanie:
za moją działką jest rzeka, więc mam gdzie odprowadzić wodę - wolałabym jednak coś mnie inwazyjnego (to wiąże się z rozkopaniem całego trawnika - do rzeki jest około 70 metrów) - czy warto próbować przebijać się do warstwy przepuszczalnej wiertnicą i zasypywanie odwiertów żwirem? To działanie mniej inwazyjne, tylko czy skuteczne w takim przypadku? Co mi poradzicie?
Dodam, że rozlewisko z tyłu działki szybciutko wyschło - na drugi dzień nie było śladu po kałuży głębokiej na 40 cm, natomiast woda stojąca bliżej domy w jednym miejscu zalega. Trawa już zgniła w tym miejscu.
A może uda się do Gminy niech wyczyszczą rów melioracyjny? Sama nie wiem co robić, a serce mi się ściska na widok moich umęczonych roślinek...
To mój pierwszy "problemowy" post na forum.
Zanim zacznę swój wywód chciałabym powiedzieć, że to forum to najlepsza kopalnia wiedzy o ogrodach na jaką można trafić. Aż, szkoda, że nie trafiłam tu wcześniej - uniknęłabym co najmniej kilku poważnych błędów przy zakładaniu mojego ogrodu. Ale mniejsza z tym, elaborat o tym jakie macie piękne ogrody,a Szefowa jak ma ogromną wiedzę i wyczucie zamieszczę w innym wątku.
A wracając do tematu - mam problem z moim ogrodem. Problem jest woda.
Co najlepiej obrazują zdjęcia.
Wiem, że największym problem jest podłoże na jakim założony jest mój ogród. Na około 50 cm poniżej poziomu znajduje się warstwa torfu (pięknego brązowego torfu) wraz z zakonserwowanymi w niej roślinami, która tworzą zaporę dla wody. Niestety o jej istnieniu dowiedziałam się dopiero gdy już założyłam ogród. W ubiegłym roku jeden z rowów melioracyjnych został zasypany przez właściciela jednej z działek na mojej ulicy i wtedy pojawił się problem wody. Wcześniej nigdy nie było u mnie pustyni, ale aż tak dramatycznie jak w tym roku też nie było.
Odpukać, wszystko na razie rośnie mi bardzo ładnie, natomiast jeśli woda będzie pojawiać się częściej w takich ilościach niedługo rośliny zaczną gnić.
I teraz pytanie:
za moją działką jest rzeka, więc mam gdzie odprowadzić wodę - wolałabym jednak coś mnie inwazyjnego (to wiąże się z rozkopaniem całego trawnika - do rzeki jest około 70 metrów) - czy warto próbować przebijać się do warstwy przepuszczalnej wiertnicą i zasypywanie odwiertów żwirem? To działanie mniej inwazyjne, tylko czy skuteczne w takim przypadku? Co mi poradzicie?
Dodam, że rozlewisko z tyłu działki szybciutko wyschło - na drugi dzień nie było śladu po kałuży głębokiej na 40 cm, natomiast woda stojąca bliżej domy w jednym miejscu zalega. Trawa już zgniła w tym miejscu.
A może uda się do Gminy niech wyczyszczą rów melioracyjny? Sama nie wiem co robić, a serce mi się ściska na widok moich umęczonych roślinek...

