Aby była jasność piszę tylko i wyłącznie o szczepieniach przeciwko grypie. Dokładnie takie same przejścia miała moja teściowa i M, dlatego aktualnie się nie szczepią.
Ja nie choruje na grypę, ja się przeziębiłam a to znaczna różnica. Dlatego nigdy się nie szczepilam przeciwko grypie i nie planuje. Miód, cytryna, spora da świeżego powietrza, wit C, ruch i raczej grypa mnie omija. Tfu tfu oby mnie w tym sezonie nie dorwała
Odkurzałam wczoraj rano i klęłam na te moje 5 kg. Silnik rzeził od mokrych liści, ale jeszcze dla radę. Mam nadzieje , ze jeszcze nadejdzie sobota przed wiosna kiedy uda mi sie odkurzyć liscie, zwłaszcza ze zwirku orzy tarasie. I tak M włączył wczoraj kosiarkę i z trawnika zebrał liscie.... Dzisiaj po powrocie do domu znow zobaczyliscimy świeze liscie na trawniku
Nie szczepię się przeciwko grypie. Raz to zrobiłam i nie pomogło.
Ja co zima za to mam problem z zatokami. W ubiegłym roku coś koło 2 miesięcy się męczyłam. Antybiotyk nie pomógł. Dopiero przepłukiwanie zatok wymiotło bakterie. Obrzydliwe ale skuteczne w moim przypadku. Teraz po prostu czapkę noszę dopiero jako stara baba dojrzałam do tej części garderoby ))
Zdrówka życzę bo z chorobą na narty kiepsko jechać.
Miałam też przygodę ze szczepionką przeciw grypie.Raz się zaszczepiłam i nigdy więcej.Jaki ja miałam wtedy przeboje.Bóle w kościach,gorączka i wieczny katar.U mnie szczepionka podziałała całkiem odwrotnie niż miała.Nigdy wcześniej tyle nie chorowałam co po szczepionce.Od tego czasu się nie szczepię.
A ja kosiarką zebrałam z kamieni też, na poziomie takim by noże nie zahaczyły o dolomit jechałam aż miło. Zostały tylko gałązki od kasztanowców, ale liczę że zgniją tak jak resztki liści brzozowych.