Ogród Coton Manor położony w środkowej Anglii w hrabstwie Northamtonshire ucieleśnia moje wyobrażenie o życiu ogrodnika na emeryturze.
Mieszka on w pięknym starym domu na wsi, prowadzi szkółkę bylin, sprzedając rośliny wyprodukowane w swoim ogrodzie, kształci innych ogrodników hobbystów w swojej Garden School oraz podejmuje gości, turystów i wycieczki w swojej herbaciarni.
Jak to często w Anglii bywa – zwykle obejście domu nie zapowiada bujnego ogrodu tuż za murem. Tu było nieco inaczej. Już na otwartym dziedzińcu powitały nas pomysłowo wyeksponowane byliny, piękne gliniane donice, sam właściciel sprzedawał bilety i pocztówki oraz pamiątki. A domowe zwierzęta dzielnie mu towarzyszyły: papuga łasa na orzechy, koty i chowające się przed popołudniowym skwarem psy.
Ogród od trzech pokoleń należy do rodziny Pasley-Tyler . Składa się z tarasów, tzw. starego ogrodu różanego, części leśnej cienistej, polanek, ogrodu ziołowego, szkółki i upojnych rabat w tonacjach koloru niebieskiego, żółtego, czerwonego i białego.
Wokół za ogrodzeniem pasie się bydło, a w samym ogrodzie grzebie ptactwo domowe, egzotyczne różowe flemingi przysypiają na jednej nodze, nie zważając na flesze i tłumione okrzyki zaskoczonych zwiedzających. W ogrodzie nie brak wody: a to w postaci kanału zakończonego małym wodospadem, a to oczka-stawu w naturalnej scenerii rododendronów, azalii i niższych bylin (ciemierniki, hosty, paprocie, rutewki, orliki, jarzmianki, miodunki, bergenie, epimedium, serduszki), wodotrysku, wodopoju, strumyka i tzw. błotka dla kaczek.
Współwłaścicielka, pani Susie Pasley-Tyler, prowadzi kursy i spotkania ogrodnicze, wierzcie mi, niektóre zajęcia (obsadzanie donic, dobieranie kolorów i gatunków na rabatach czy warsztaty wikliniarskie) wykupione są na długo przed terminem rozpoczęcia.
Ciekawą tradycją tej rodziny jest umieszczanie ławek ogrodowych i tablic dedykowanych ważnym wydarzeniom i postaciom z rodziny. Wiem, że u nas na Ogrodowisku mamy też takie ławki.
Zachwyciła mnie domowa szkółka bylinowa (teraz już wiem, że i takie istnieją u nas). Rośliny były dokładnie opisane i ustawione według powszechnie znanego klucza Zajrzałam do części produkcyjnej: różnorodność i przepych, donic, roślin, konwek, wiader, pojemników i pryrządów. Pani pracująca w tunelu uśmiechnęła się tylko widząc mnie wyginającą aparat do ujęć z pozoru tak prozaicznych.
W tym ogrodzie było wszystko jak trzeba. A trzeba po prostu: sadzić rośliny zgodnie z ich własnymi upodobaniami, wprowadzić trochę życia do ogrodu, pozwolić by nas zdrowo dokarmiał. Gustownie przyozdobić martwą naturą (donice, pojemniki, detale kamienne). Trzeba o niego dbać, spędzając nieraz długie godziny na rabatach, na „rozmowie z roślinami”. Trzeba go otworzyć dla innych, niech zachwycone spojrzenia przechodniów i odwiedzających będą nagrodą za pełną poświęcenia pracę ogrodnika.
____________________
Ewa
Pszczelarnia.
Wizytówka