Wasko, no coś Ty? W taką słoneczną pogodę nie zdołałam usiedzieć w domu. Cały zeszły tydzień spędziłam w ogrodzie wycinając zeschnięte wysokie trawy. Naliczyłam 25 kep do przycięcia. A zostały mi jeszcze niskie trawy: kosmatki do skrócenia i kostrzewy do czesania. Uzbierała się cała góra suszu. Najgorsze są zdrewniałe łodygi miskantów, bo nijak nie da się tego wpakować do worka na śmieci. Na szczęście M. dał mi parciany, wielki wór, gdzie mogłam badyle upychać bez cięcia na mniejsze kawałki. Tulipanki już pchają się na świat, więc musiałam to zrobić teraz, żeby później po nich nie deptać. Na przyszły tydzień zaplanowałam już wizytę w szkółce i będziemy sadzić, zmieniać itp.
Podobnie jak Danusi, przemarzły mi WSZYSTKIE wrzośce. Wrzosy za to mają się dobrze. Hebe, mimo przykrycia jest częściowo wymarznięte, więc mój ogród ŻEGNA HEBE. No mam co robić..