Ha, ha - cudownie
I pomyśleć, że ja przez większość życia ze zwierzakami na dystans byłam. A teraz totalna zmiana. Nie wyobrażam sobie, ze można bez nich.
Połowy nawet z zaplanowanych prac na dzisiaj nie udało sie wykonac, bo raz dzień krótki, a dwa padało
ale popiół rozwieziony pod rosliny, w lasku skoszona trawa, gunnerce zaczęta chałupa, mieczyki wykopane w końcu, ptaki nakarmione, ale ich dzisiaj było w ogrodzie.... nawet dzięcioł zielony był
Ale fotki innym razem bo teraz jeszcze zaległe
To tylko dwie jednostki chorobowe Prawie tyle co nic.
Rzuciłaś kiedyś taki pomysł z wiosennym ogrodem, dojrzewał czas jakiś i nadszedł jego czas. Niestety nie będzie pod lipą. Tradycyjnie coś musiało wylecieć, coś trzeba było dokupić, wiadomo.
Cieszę się, bo nie lubiłam już zaglądać.
Tymczasem taki ogród powstał na wzgórzu u sąsiada. Podglądam, wstyd mi trochę, ale no cóż, zmywam: widzę, pracuję: widzę. Ogród podręczny
Trochę widziane z góry
Co do obsady:
- karmnik ościsły
- floksy białe i różowe
- turzyca the Beatles
- świerk konica
- jakaś sosenka miniaturowa
- 3 rodzaje azali japońskich
nie mogło zabraknąć oczywiście klona/klonu palmowego Atropurpureum i wierzby japońśkiej Hakuro Nishiki
- i trochę nie japońskich roślin jak goździki skalne i złocień alpejski (dla ożywienia skalniaka jesienią bo wtedy zakwita)
Po środku strumyk zrobiony z folii do oczka wodnego + dodatkowo wyklejony na silikonie kamyczkami (każdy przyklejany osobno) 3 dni roboty