No ja powinnam unikać takich miejsc, bo miejsce mi się kurczy w ogrodzie, a nie potrafię sie oprzeć urodzie co niektórych egzemplarzy i zawsze bym z pełnym wózkiem wyszła
Szkoda, że pora tej ponurej jesieni się zbliża, ogród prawie uśpiony
a że więcej czasu to ulubione wątki odwiedzam
Widzę, że kilka nowinek posadziłaś, nowy oczar ładnie się zaczerwienił,
mój taki żółtek każdej jesieni
Pustynniki masz zjawiskowe...byle do maja i życzę Ci kolejnego tak spektakularnego kwitnienia
Podziwiam Cię za formowanie tych ogników, ja z moim ostatnim kojakiem jednym z trzech zawsze
się męczę i poraniona wracam, chyba mam go już dość.
Pozdrawiam
Zaczynałam od siedmiu sztuk, podarowanych Kupowane albo były przesuszone i nie zdążyły ukorzenić się przed zimą, albo marzły za późno posadzone.
W porównaniu z szachownicami, uprawa pustynników nie jest trudna. Dam Ci parę w sierpniu, chcesz?
Ewa, dobrze dojść do takich wniosków, nawet późno. Masz coś na sumieniu? He, he, każdy coś ma Tak sobie myślę, jak bym była ogrodniczo przygotowana, kiedyś, nie popełniłabym może tylu nadwyrężających uwagę i czas i siły eksperymentów. Jak sobie przypomnę! To były czasy!
Przewaliły się przez ogród róże, tych miałam ogromnie dużo. Powojniki, dostępne odmiany jakie tylko chcesz. Piwonie, irysy, lilie, szachownice, na tych najwięcej straciłam... może już starczy wspomnień. Ale, wiesz? Nie żałuję, że je wszystkie kiedyś w ogrodzie posadziłam
To tylko dwie jednostki chorobowe Prawie tyle co nic.
Rzuciłaś kiedyś taki pomysł z wiosennym ogrodem, dojrzewał czas jakiś i nadszedł jego czas. Niestety nie będzie pod lipą. Tradycyjnie coś musiało wylecieć, coś trzeba było dokupić, wiadomo.
Cieszę się, bo nie lubiłam już zaglądać.
Tymczasem taki ogród powstał na wzgórzu u sąsiada. Podglądam, wstyd mi trochę, ale no cóż, zmywam: widzę, pracuję: widzę. Ogród podręczny