Dzień dobry
...) )
...( (
("""""")o
""""""""
Bardzo Wam dziękuję za słowa pocieszenia. Jesteście kochane. Czytam Was i jakby troszkę to wszytko łatwiejsze, jaśniejsze. Macie rację, za szybko się załamuję i poddaję zniechęceniu. Wynika to z tego, że jeszcze 3 lata temu plany były zupełnie inne. Miał być piękny domek, wykończony i na zewnątrz i w środku, miało być piękne ogrodzenie z kutymi przęsłami, drewutnia pasująca do bryły domu, kostka, taras, ogród....To wszystko miało być. Miało wystarczyć. A ja się na to wszystko cieszyłam, planowałam, projektowałam. Niestety z powodu splotów kilku zdarzeń, obcowania z niewłaściwymi ludźmi tego wszystkiego co miało być nie ma. Wierzcie mi, ciągle sobie powtarzam, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i nie roztrząsać nad tym, czego brak tylko cieszyć się tym, co już jest. Ale to takie trudne, bo
"miało być" musiałam zamienić na
"kiedyś będzie" a to kiedyś to już dla mnie taka abstrakcja. Dalej nieokreślona przyszłość. Długo by pisać o moich stanach emocjonalnych. Tworzenie ogrodu miało stać się dla mnie taką ucieczką w pracę, realizację marzeń o zieleni i nie rozmyślaniu o przeszłym, ale przeliczyłam się z siłami i ambicjami.
No ale na szczęście po takich paskudnych dniach, przychodzą lepsze. Jakiś mały sukces, opanowanie tematu pozwala trochę się wyluzować.
Wczoraj skosiłam cały trawnik i przeleciałam z 20m2 terenu warzywnika łopatą do śniegu gilotynując w ten sposób chwasty i sprawnie oczyszczając teren i od razu poczułam się lepiej. Sposób muszę opatentować

Motyczką bym się zarobiła. Bardzo lubię pracować z mokrą ziemią.
Dzisiaj w planach posadzenie pomidorów bo same mi wyjdą z domu, wyregulowanie brzegów trawnika przy rabatach, wsadzenie do ziemi kan, dalii i jak dam radę ostatecznie przegrabienie terenu pod trawnik przy drewutni. Jeśli uda mi się pożyczyć walec od sąsiada, to jutro posieję trawę z tyłu domu i niech się dzieje co chce.