Ostatnie dwa deszczowe dni sprawiły, że ogród odzyskał wigor i barwy. To co spalone słońcem nadal spalone ale reszta odżyła. Szczególnie trawnik zyskał na urodzie .
Niestety Limki leżą, może jutro rano uda mi się je trochę podwiązać. Póki co staram się nie ulec jakiemuś wirusowi górnych dróg oddechowych…
Remontowo zmobilizowałam się i pomalowałam tym samym impregnatem co ogrodzenie deski na balkonie. Niestety drewno było mokre i po opaleniu i impregnacji bezbarwnym środkiem deszcze i słonko zrobiły swoje i całe opalanie spłynęło i wyblakło. Więc opalane pod dach = super opalane pod chmurkę = kicha
chyba, że się zalakieruje, a ja tego nie chcę bo przy nie suszonym drewnie będzie butwieć.
jest ok mam nadzieję, że nie spłynie bo wyschło ładnie, a i drewno przez rok podeschło
Coś kwitnącego pasowałoby pokazać... Dziś mam dzień nie ogrodowy, za to od jutra sporo czasu przy remoncie i w ogrodzie będzie bo Em ma urlop i jest plan działać ostro
Wróciłam z wojaży, na szczęście ogród przeżył moją nieobecność pod okiem sąsiadów. Zdziwiłam się, że zakwitły zawilce, mają sporo kwiatów, ale i w tym roku niektóre mają takie przebarwienia liści, jakby chlorozę, susza? Diabli wiedzą co jest przyczyną Wyglądają bujnie, dużo pąków to chyba źle im nie jest.
Zmartwił mnie widok tamaryszka na osiedlowej, nie wiem co z tym pęknięciem zrobić?