Nauczona tegorocznym doświadczeniem bardzo pilnuję werbeny patagońskiej. Na zimę zostawiłam ja tylko w jednym miejscu. Resztę wycięłam. Ciekawa jestem jak przezimuje turzyca Kyoto.
Przebarwiła się kosodrzewina Wintergold i metasekwoja Hubby. Szkoda, ze ta druga traci igły na zimę.
Wyeksponowały się teraz choiny kanadyjskie Jeddeloh. Już nic ich nie przesłania.
Hakone wciąż zdobi. Wykopałam już wszystkie karpy. Kusi mnie, żeby zostawić tam co parę metrów pojedyncze buki i je formować. dałam sobie czas do wiosny na podjęcie decyzji. W puste miejsca wsadziłam irysy syberyjskie.
Anula, a mnie się wydawało, że Twoja działka jest typowo leśna, ze wszystkich stron zadrzewiona.
Kawciu, wiatry były i u mnie, ale trochę listków się uchowało. Może żywopłot ochronił.
Berberysy- świecą aż miło. Warto je mieć dla tych cudownych jesiennych przebarwień i wczesnego wiosennego startu.
Kilka tygodni temu w ogrodzie zamieszkał jeż. Sąsiedzi nie chcieli go mieć u siebie. Przygarnęłam.
Spotkałam go dzisiaj. Nie fukał.
Przy karmnikach uwija się mnóstwo ptaków. Tak wielu w ogrodzie jeszcze nie było. Niestety jeden nie przeżył spotkania z oknem tarasowym, choć akurat tam nie ma stołówki. Szkoda, bo sikory modre pojawiają się bardzo rzadko. Najwięcej jest bogatek.
Izabelko, wszystko zależy, kto jaką ma miarkę albo gula.
To tak nie odbiegając od tematu: Dwóch trunkowych kupiło flaszeczkę, ale bez szklanki to wypadało im pić z butelki. Umówili się, że po 3 gule, i zmiana. Pierwszy uczciwie po trzech łykach kompanowi pojemnik oddał, a drugi jak się przypiął do flaszki to opróżnił do końca. Najwyraźniej poszkodowany koleżka na widok pustej butelki stwierdził:
Franek, ja ci tej gorzałki nie żałuję, ale tą twoją miarkę, to muszę strzaskać. I przyłożył mu fangę na szczękę!
A tak dla poprawy zdrowia to wyszliśmy połapać trochę promyków. Okolica w słońcu zachęcała do spaceru! Zobaczcie: