Na tym zakończyliśmy sobotę, ostatni rzut oka na klonową trójcę:
I na efekt wykopków- ilość doniczek zamiast maleć, to sukcesywnie się powiększa. Nachodzą mnie rozterki: "Czy zdążę to wszystko posadzić przed powrotem do pracy?".
Po przenosinach drzewek każde z nas rozpierzchło się w odrębne zakamarki ogrodu. Ja udałam się na przedpłocie, żeby zawalczyć z nową mini rabatką- pamiętacie, jak odgrażałam się jesienią, że mus coś z tym miejscem zrobić, bo słaba to wizytówka? Ten mój wewnętrzny imperatyw przeobraził się w takie oto nasadzenia (tutaj jeszcze nie gotowe). Ten mikro patyczek na środku, to brzoza Shiloh Splash. Po lewej przesadzona chojna, po prawej thuja Danica, na środku 3 gaury (nie jestem pewna, czy przeżyły zimę, najwyżej wymienię na szałwię omączoną, której całe przedszkole rośnie już na parapecie w kuchni ) - poza brzozą wszystkie roślinki z zasobów własnych
Kolejne miejsce: Wcześniej rosło tu tylko 5 tulipanów Purissima Blonde, jednakże Sabcia skutecznie mi jednego zdekapitowała, przebiegając sobie po nim jakby nigdy nic. Dzięki temu nastąpiło cudowne rozmnożenie, przeniosłam tu 8 tulipanów Esperanto z warzywnika i zrobiłam kolejne zasieki..
Tymczasem Szym zakończył swoje dzieło sztuki nowoczesnej zwane "Mauzer z Konopii". Już mnie zęby nie bolą, jak na niego patrzę, a Was?
Hrabia Monte Pryskocz pryska sobie ochoczo naszego szpetnego mauzerka na próbę- test zaliczony, można następnego dnia udać się na zakupy do lokalnego ogrodniczo-budowlanego po więcej farby (i nie tylko ):
Sobota zaczęła się z przytupem, największy klon został szczęśliwie przetransplantowany w nowe miejsce doczesnego spoczynku. Nie byłam pewna, czy damy radę, na szczęście mam swojego osobistego siłacza na podorędziu (Yeah Buddy! Light Weight! ).
Jakimś cudem niczego nie podeptaliśmy, znaczniki z doniczek zrobiły robotę . Podsypałam mączki bazaltowej, granulowanych bobków i mikoryzę, do tego pomieszałam sporo dobrej ziemi, wiec jestem pełna nadziei, że nic moim drzewkom nie będzie.
Następnie w ruch poszła "Dumka na dwa szpadle", moje randomowe nasadzenia mające udawać klonową aleję wjazdową powoli przechodzą do przeszłości, ale zanim to nastąpi, mus wykopać wszystko, co rosło wokół nich, żeby oczyścić sobie przedpole:
Szeregowy Miskant, co drugi- wystąp!
"Aniołowie poniosą Cię .. na taczce?"- to chyba nie tak leciało... Podzielone miskanty (pierwotnie sztuk 3, teraz po podzieleniu 6- fotka wyżej) oraz rutewki Black Stockings (tyleż samo) już wkrótce zasilą szeregi ogrodowe mojej mamy, a w zasadzie to juz zasiliły .
Czas zaprezentować, co tam zmajstrowaliśmy przez ostatnie trzy dzionki. Piątek co prawda nie rozpieszczał pogodowo, ale za to był pełen emocji . Dojechały moje wymarzone, szczepione drzewka: Klon Flamingo (potencjalny potworek) i Brzoza Shiloh Splash. Wcześniej kurier dostarczył też bluszczyki na kratki:
Wycięliśmy "gawialkiem" miskanty- z tym narzędziem jest to kwestia kilku minut, super satysfakcjonująca robota .
Aga, w takim razie będziemy po prostu wrzucać fotki w naszych wątkach i się nawzajem inspirować . Lidko, widzę, że team "bukiety" chyba wcale na O. nie jest taki mały, fajnie móc się powymieniać doświadczeniami . U mnie w kuchni teraz stoi mix, myślałam, że mój chłopina zrobił mi niespodziankę, a okazało się, że sprawczynią tego różanego bukietu jest moja teściowa, bardzo miło mi się zrobiło .
To miejsce mam w drugiej części działki. Za budynkiem gospodarczym.
Tu na fotce widać, szykowałam wtedy glebę pod maliny.
Nie mam dużo miejsca ,ale podstawowe warzywa i owoce się mieszczą
Widzę, że nie masz nasadzeń przy płocie, czy to celowo, czy jeszcze przed Tobą?
Ja na początku swego ogrodu najpierw robiłam nasadzenia wzdłuż płotu, potem ścieżkę, a za ścieżką tak jak Ty mniejsze wyspy, potem jednak te mniejsze wyspy były coraz większe, aż się połączyły tworząc większe rabaty Trawnik został tylko na środku
Ładnie u Ciebie, już wygląda , widać że masz posprzątane po zimie
Gdzie mieszkasz na Kaszubach? Ja też w młodości tam mieszkałam, teraz w Gdańsku.
Ale miłość do krajobrazów kaszubskich pozostała,
Kasiu wreszcie dzisiaj zrobiliśmy sporo robót które mi spędzały sen z powiek.
Przede wszystkim eM kosiarka traktorek wysprzatał liscie jest czysciusienko.
4 godziny mielenia rozdrabniarka rozsypywalam gdzie się dało. Zostawiłam 5 pojemników rozdrobnionego materiały na lato aby z trawę mieszać.
Wszystkie liście wrzuciłam do kompostownika i przesypywałam warstwami wapnem i mocznikiem.
Teraz mogę jak pogoda będzie sprzyjała wziąć się za porządki przy domu i trawy ściąć.
Ciemierniki i krokusy u mnie ruszają z kwitnieniem. Zawilce wychodzą mam ich sporo.
Zuzia, u mnie to raczej niemożliwe, żeby wysprzątać do gołej ziemi, bo mam za dużo bylin. Te resztki, patyki, źdźbła traw zawsze zostają, ale jakimś cudem po jakimś czasie znikają.
Podejrzewam ptaki, które używają tego jako materiału na gniazda.
Miście ma proporcjonalne do kwiatów. Nie sa takie duże jak u normalnych oczarów.
Muszę jeszcze raz poszukać tej mini magnolii. Strasznie żałuję, że ja straciłam
Basiu, mój ogrod też taki nieuporządkowany.
Właśnie wczoraj przycinałam kolejne tuje i szlag mnie trafiał jak sprzątałam te przycinki. Drobnica taka, że trudno zebrać a potem to sie wala po całym ogrodzie. Teraz musze użyć miotły, żeby to zgarnąć. A ile jeszcze nie jest wygarnięte spod tuj. Ale to zostawiłam na później, bo jeść nie woła.
Czyli mam niby porządek, ale dalej bałagan
Judith, poczekaj z tymi nerwami. Mój drugi rosnący w innym miejscu też wcale nie wiszedł. Dzisiaj głowiłam się nad Patrycją. Też ani widu, ani słychu.
Trzymajmy kciuki.
Kasia, ja tez się dziwię, bo wszystkie inne bodziszki u mnie tak samo jak u Was śpią jeszcze.
Ale widząc Rozanne, poszłam wczoraj szukać kolejnych i tez mi przez myśl przemknęło, że może coś im się stało.
Ale teraz jestem juz spokojna, bo jeśli u Was nie ma to moje tez dopiero wyjdą.
Wiola, wychodzi na to, że jesteś szczęściarą, że już wychodzą.
U mnie tylko ten jeden taki wyrywny
Dzisiaj dokończyłam wstępne sprzątanie. Hurrra.
Zdążyłam przed zimnicą. Tylko czy jednak nie za wcześnie posprzątałam te liście z rabat?
Okaże się.
Wczoraj i dzisiaj dokonałam oceny róż. Mam ich około 60 sztuk i połowa jest w strasznym stanie. Nigdy ich nie okrywałam, mimo dużo większych mrozów, ale ta zima strasznie się z nimi obeszła. Jedną pożegnam chyba na amen, a kilkanaście będę cięła do ziemi i na dokładkę zostaną z jednym patykiem.
Chyba w tym roku poświęcę się i okopczykuje te, które zostaną.