Nie wiem jak u Was, ale u mnie wyraźnie się ochłodziło. Było ledwie 17 stopni, zero słońca i na szczęście bez deszczu. Wiem, że wiele z Was narzeka na suszę, ale w moich rejonach opadów w tym sezonie jest raczej nadmiar.
Brak opadów pozwolił na ogrodowe dłubanki. Sama przyjemność- lekkie spulchnienie gleby, odświeżenie kancików i wyrwanie nielicznych chwastów. Przy okazji wyciągam resztki liści tulipanów i narcyzów, przycinam kocimiętki, niektóre bodziszki i irysy, czyszczę róże.
Po kwitnieniu nawoziłam rodki mniszkową gnojówką. Wypuściły mnóstwo młodych listków. Na początku lipca podsypię je siarczanem potasu, aby zmotywować je do tworzenia pąków kwiatowych, które zakwitną za rok.
Na skarpie kwitnie Bonica. Doktorek kończy już kwitnienie.
Pięknie w tym sezonie kwitną jarzmianki. Wciąż upycham je w nowe miejsca w ogrodzie.
Kwiatostany parzydła leśnego już brązowieją. Stosunkowo krótko są atrakcyjne. Bardziej lubię parzydło Kneiffi. Liście są ażurowe, sama roślina bardzo delikatna w odbiorze, ale kwiatostany są bardzo długo atrakcyjne.
Cieszę się bardzo z pojawienia się kwiatów na wszystkich trzech zakupionych wiosną różach. Sadzonki były z gołym korzeniem, niewielkie. sadziłam je podczas okrutnej zimnicy. Dobrze, że się zaaklimatyzowały.
Alden Biesen (zakupiłam 2 sztuki)
Plaisanterie