Cieszę się,że taki wyjątkowy gość do mnie trafił. Też aparat wzięłam do ręki bardzo szybko.
Dziękuje z noga jest lepiej. Kuśtykam. Jak więcej pochodzę to boli i trochę puchnie. /wciąż oszczędzanie się i wciąż tyły w ogrodzie. No cóż taki to sezon mam
Wyjątkowy. młody I był słaby jak się okazało.
Ale odpowiednie organy były poinformowane. Były u mnie ze 3 godziny i potem zabrali go do weterynarza i potem dalej do odpowiednich ośrodków.
Temp. 25st to i tak dużo jak na wrzesień. Trawa rośnie i jestem już podłamana tym ciągłym koszeniem.
A dziś buszowała u mnie rodzinka jeży- matka i 4 maluchy, z których tylko dwa zapozowały do zdjęcia, pozostałe dwa płochliwe schowały się do drewutni. Słodziaki
Dziewczyny, ledwo żyję. Urobiłam się przez te dwa dni jak nie wiem co . Jutro cyknę jakieś foty bo teraz padam na twarz.
Co zrobiłam? Zdarłam darń pod nową rabatkę ale żeby nie było za łatwo (he he he) to wyciętą darń przeszczepiałam w wejściu do ogrodu - tam było kopane pod kable elektryczne i rury z wodą i miałam puste placki.
Dodatkowo wykroiłam małą rabatkę pod domem przy drzwiach kuchennych. Wcześniej stały tam stojaki na drewno, po ich przeniesieniu postanowiłam zrobić tam mini rabatkę . No i dziś wsadziłam tam lilaka Katherine Hevermayer, który marniał pod płotem .
Tu widać front robót z wczorajszego poranka - rabatka po lewej, dziś w miejscu taczki siedzi już lilak .
Niespiesznie przygotowuję ogród do jesiennych porządków. Muszę zlikwidować poletko z pomidorami. Podczas naszej nieobecności zaraza ziemniaczana poczyniła na nim spustoszenie. Dobrze, że przed wyjazdem zerwałam sporo z lekka zarumienionych owoców. Pięknie dojrzały i można je było wykorzystać. Ususzyłam całą blachę San Marzano i umieściłam w słoiczku z oliwą. Dzisiaj zerwałam liście bazylii. Zimne noce powodują czernienie listków. Część bazylii zamroziłam, a z części przygotowałam pesto. Za radą Reni/Kokesz zalałam pesto grubszą warstwą oliwy i umieściłam w lodówce. Może przetrwa choć kilka tygodni.
Na poletku po pomidorach chciałabym jeszcze wysiać poplon. Trudno mi się zebrać do kopania, bo temperatury znowu w okolicach 30 stopni.
Ładne są zbiory gruszek i jabłek. Wyciskarka wolnoobrotowa chodzi codziennie. Sok jabłkowo-gruszkowo-jarmużowy zmiksowany a awokado i melonem smakuje wyśmienicie. Na bieżąco zbieram jesienne maliny. Mam raptem kilka krzaczków, ale miseczka malin dziennie jest. Kupę radości mam z tego mojego warzywnika i sadu.
Późnoletnie powidoki.
Też chętnie bym tam zamieszkała, choć pacholę twierdzi, że dosyć trudno przeżyć jesienno-zimowe miesiące. Często tam wtedy pada, a dzień jest wyjątkowo krótki. Mnie jednak bardziej przeszkadzają upały. Od wczoraj znowu wróciły. Dobrze, że chociaż noce są chłodniejsze i da się spać.
Derenie Sibirica poczuły jesień.
Koszty życia są tam adekwatne do ich zarobków. Też zmagają się z inflacją. Trochę mędrkuję, bo miałam ten luksus, że z własnej kieszeni finansowałam tylko przeloty. Pacholę sprezentowało nam wynajem chatki, zakupy i wycieczki. Twierdził, że nie były to zwalające z nóg wydatki wymagające wcześniejszego oszczędzania.
Czytałam, że narzekasz na niedobór grzybów. Tam trafiłam na wysyp kozaków i prawdziwków. Ususzyłam sobie spory worek.
U mnie płot był ważny z uwagi na to, że wcześniej mieliśmy sporego psa. Uwielbiał witać się z ludźmi, co z uwagi na jego gabaryty czasem budziło u obcych stany lękowe. Gdyby nie to, mogłabym się obejść samym żywopłotem. Potrzebujecie szczelnego ogrodzenia, czy wystarczy Wam takie z dwóch poziomych dech ?
U mnie w zasadzie płotu nie widać (poza furtką i bramą ).