Umówiłam się z Carolą, że przygarnę jej (niechcianego) oliwnika. Rosło to to sobie, takie niepozorne, gdzieś na skraju ogrodu. Myślę sobie: przyjadę, ukopiemy, wrzucimy do bagażnika i po kłopocie. O rany!...Niepozorne!...Do bagażnika? Dobre sobie !!! Jegomość okazał się ogromnym krzaczorem, nijak nie chciał się zmieścić do samochodu. W końcu, po kilku modernizacjach mojego samochodu, znalazł sobie miejscówkę: korzenie w bagażniku, rozłożyste gałęzie zawinięte w stary pled na tylnich siedzeniach a pozostała część (wbijając swoje ogromne kolce w moje plecy) tuż nad moją głową. Ale udało się. Po 18 km …oliwnik w całości a ja lekko podrapana…dotarliśmy szczęśliwie na miejsce. Rośnie teraz sobie w nowym miejscu i mam nadzieję, że będzie u mnie szczęśliwy.
Moja dama (zdj. z telefonu więc jakość mizerna
Wysiewy moje poraz pierwszy zażywają świeżego powietrza. Werbena na pikowanie dalej czeka, coś nie mogę znaleźć dla niej czasu
Kurcze, niby kwiatów nie ma a jak kolorowo na tym zdjęciu żurawki robią super robotę!
Byłam w B. kupiłam sobie taki oto bluszcz, chciałam go zestawić z powojniakiem i ustawić na tarasie, tyle tylko,że jest to bardzo słoneczne miejsce, czy da radę?
Sen zimowy?
Miałam judaszowca, zimę przeżył ( i to tę wredną), a potem padł.. wiosna padł.. i się rozstaliśmy definitywnie. Dziś mieliśmy myszkę.. albo nornicę.. muszę sprawdzić co to było.. była śmieszna.. i przestraszona.. ze strachu zwijała się w kłębek. Tak dała się podejść.