Karola, szkoda, że Cię jutro nie będzie;( Gabrysiu, dobrze, że chociaż napisałam "chyba to to samo" i fajnie, że sprostowałaś
Za komplement dziękuję, to jest bardzo motywujące I przyznam Ci się na ucho że też lubię patrzeć na nie jako na pewną całość kolorystyczną. Vivo, podlewanie było, dziś też Szkoda, że u Ciebie nie obyło się bez strat. Ale i u mnie dużo roślin podeschło, niemniej dobrze, że nie całkiem Poszerzania rabat nie będzie, ale korekta linii trawnika jak najbardziej, bo czekam z tym już od ubiegłego roku. Tak lepiej brzmi dla niewtajemniczonych Sporo bylin w tym tygodniu już wycięłam, liczę na powtórne kwitnienie.
alexandra princessa de luxemburg,bardziej mi siena razie podoba niz heritage, rosnie bujniej,kwitnie tez bogaciej, ale nie dałam jej żadnej podpórki i sie porozkladała lub pokładła na ścianę
Na me skromne doświadczenie z klonami to ja podchodzę tak ( raczej pragmatycznie) - jeśli chodzi o kryteria doboru:
-najpierw dobór pod względem koloru klona czyli liści, potem czy ma się przebarwiać czy też nie
- nastepnie , czy roślinka na pniu czy też nie, bo te na pniu mają tendencję do przemarzania zimą i trzeba zabezpieczać przed mrozami a te pozostawione w donicach w szczególności!
- potem dobór ph gleby choć z regóły klony lubią lekkie zakwaszenie w miarę stałą wigotność.
To tak tyle na początek aby nie zanudzać a poniżej przykład z własnego ogródka:
klon palmowy 'Orange Dream'
.. gdy rosną młode listki to mają kolor czerwony potem prebarwiają się na czerwono -żółty.
Następnie żółto- zielony by przebarwić się na zielono i tak w kółko ta zabawa barw - z tąd właśnie nazwa tego klona
.. fajnie co? właśnie dlatego ten klon wybrałem ze względu na tę szczególną cechę przebarwiania liści.
Dodam , że stoi w szczerym słońcu (strona wschód- południe ) no i daje on sobie radę jak widać.
Trochę nadrobiłam zaległości i pochodziłam po Waszych pięknych, zadbanych ogrodach, nacieszyłam oczy i biegnę wyjmować ciacho z piekarnika... ale pachnie
dziś eksperyment z cieciorką
ale jeszcze parę zdjęć z zakątka sowiego
tam gdzie ja,
tam i Fikus,
który chce mnie przekonać,
że jest bardziej fotogeniczny od tego zielska,
które tak namiętnie fotografuję
Ach te nieznośne trawniki!
Ciągle przysparzają nam jakiś kłopotów.
Jednakże zagłębiając się nieco w procesy biochemiczne jakie zachodzą w roślinach dochodzę do wniosku, że to nie trawniki przysparzają nam tylu kłopotów, tylko my im.
Wiesz Marcin jakie najtrudniejsze pytanie może wypłynąć z ust malca, na które rodzice nie potrafią odpowiedzieć wyczerpująco, a przy tym zrozumiale?
Nie, nie.
Wcale nie ,,skąd się biorą dzieci".
To pytanie, to ,,dlaczego trawa jest zielona".
Dotyczy to również Twojego problemu. W znacznym stopniu zablokowałeś w dolnych partiach trawnika proces fotosyntezy. Barwniki fotosystemu są niedoświetlone, a tym samym chlorofil nie ulega dostatecznemu utlenieniu.
Jeżeli śledzisz na ,,Ogrodowisku" wątki związane tematycznie z trawą i trawnikami, to zapewne zauważyłeś w moich postać, że po stokroć wymieniam w nich cyferkę ,,4".
Bynajmniej nie jest to mój szczęśliwy numerek. Jest to magiczna cyfra która powoduje to, że nasze trawniki są w stanie pokryć się jednolicie, intensywnie zieloną barwą.
Takich dużych hortensji w życiu nie miałam.
Wielkie trzy razy jak moja dłoń.
Dostałam je od starszego Pana sąsiada z opuszczonego domku jak się wyprowadzałam z poprzedniego domu. Dane bardzo od serca.
Wiedział jak kocham rośliny i zwierzęta
Tara ma wyznaczone miejsca i generalnie przestrzega zakazu, ale niestety jeden z sąsiadów wypuszcza swojego psa na wioskę, a piesek lubi sobie przechodzić wzdłuż naszego płotu. I wtedy niestety jeszcze nie potrafi się pohamować i wskakuje pod płot po drodze przypadkiem łamiąc niektóre rośliny. Połamane byliny odrosną w przyszłym roku, na szczęście już nic nie wykopuje (tfu tfu )
W tym roku w ogóle hosty są piękne, bo w maju nie było przymrozków, a Twoje chętnie zobaczę w przyszłym tygodniu
Oj znam ten ból, jak zjadł korę z ukochanej jodły, to siedziałam i płakałam. Ostatnio to było samo z wielką ostróżką, z 7 kwiatostanów zostały 2,5, ale tak po cichu powiem, że liczyłam się ze szkodami.
Też rzadko bywałam na O. ze względu na pracę, ale fenomenem jest to, że po miesiącu wchodzę i nie czuję się odizolowana, tylko jak u starych dobrych znajomych
Kwitnące hebe