Z dużej chmury mały deszcz, a w zasadzie brak deszczy, bo przez ostatnie dni spadło zaledwie parę kropel.
W ogrodzie następuje niespieszna zmiana dekoracji. Wciąż najbardziej w oczy rzucają się róże, ale rozpoczęłam już przycinanie kocimiętki. Wkrótce pod nóż pójdzie szałwia i czyściec. Pojawiła się firletka, główki przegorzanu i drobnych czosnków. No i lilie oraz liliowce.
W warzywniku zakwitły ogórki, w piątek zjedliśmy pierwszy bób i agrest, rumieni się pierwszy pomidorek.
Na froncie najbardziej rzuca się w oczy łan z róż Bonica i okrywowych Męidiland.