Dziś poranny obchód być musiał! Rytuał, którego nauczyłam się od mojej koleżanki Judith.
Jest jak mycie zębów, jak głębszy oddech przed skokiem do wody.
Z kawą lub bez.
Zawsze z aparatem pod ręką.
Czasem w kieszeni, tak zupełnie „na wszelki wypadek”, siedzi sekator. Jednak to zbyt ryzykowne, można spóźnić się do pracy.
Oglądam, marzę, podziwiam, snuję plany, snuję się, wracam i jeszcze raz oglądam, odkrywam! Nowe pąki, kwiaty, szkodniki. Słucham ptaków, traw. Ciszy.
Tylko poranek ma taką magię! Czasem we mgle lub rosie, zawsze w świeżych promieniach słońca.
Na chwilę istnieje TYLKO ogród. Wszystkie inne myśli stopują. Mini-reset. Nasycenie oczu i duszy ogrodniczej.
BEZCENNE.
