Jagódko,
zimie namachałam, palcem pogroziłam,
i chyba się bardzo jej naraziłam.
Przyszła do mnie z zimnym powiewem,
kazała w pąkach zatrzymać się drzewom.
Bylinkom przy ziemi główki pomroziła,
wiośnie w oczy gradem sypnęła,,
by za wesoła i miła nie była.
Ale nadziei mi nie odebrała,
Jeszcze zieloność traw mi została.
I chociaż chłód wieczorami siecze,
wiosna za węgłem stoi i wnet się przywlecze.