W sobotę pojechałem sobie zwiedzić następny ogród nad jeziorem a przy okazji zrobić fotki Dawntawn na tle zorzy po zachodzącym słonku, jednak coś innego mnie zainteresowało. Były to klucze gęsi lecące metr, dwa, lub trochę więcej nad wodą, przepiękny widok, oglądałem je ze słońcem czyli na tle sino czerwonego nieba i fioletowej wody, bajka i kolory i sam spektakl. Leciał klucz za kluczem, setki gęsi w małym kluczu który sfociłem było 240 a leciały po trzy, cztery razy większe. Miałem ucztę nie z tej ziemi. Następną wycieczkę robię do tego samego ogrody bo przez zachodzące słonko obleciałem go po łebku a wart jest powtórnego fotkowania. Potem udam się na drugi półwysep który jest wielkości naszego Helu i tam się zaczaję na lecące gąski a i Dawtawn będę miał jak na patelni. Bywajcie, chyba w niedzielę znów ruszę na Niagarę do delfinarium. A resztę dnia spędzę nad wodospadem, pełny relaks. Pogoda super to nie będę siedział w domu.