Dziś wahałam się, iść czy nie iść? Ale przemogłam się w końcu, i wylądowałam między grządki. I dobrze, zawsze coś się zrobi, coś się nasmyka do pojemnika, i dzień nie zmarnowany na siedzeniu przy kompie.
Dziś obrałam tyczkową fasolę do imentu. Tak samo zrobiłam z pigwą, pigwowiec jeszcze zostaje , nie dam rady tyle na raz przerobić. Zielenizna do kuchni, maliny, i podarowana pokrzywka brazylijska do domu jadą równiez. Ddzisiaj już tylko chwila z Wami, kompanko i lulu, bo jutro przetwórstwo.
Moje jesień już się wybarwia co raz bardziej.