Basiu. Za wiele pracy nie było, bo miałam trawniczek do skoszenia. Nie lubię kosić mokrej trawy. Udało się na sucho.
Posiałam rzodkiewkę, fasolka szparagowa na późny zbiór już wzeszła. Buraczki na botwinkę, też już gotowe do zabrania, ale nie dziś.
Zaczęły spadac brzoskwinie, dostały więcej wilgoci i wzrósł ich ciężąr. A im jeszcze ze 2 tygodnie potrzeba, zapakowałam pół wora na wywiezienie do miejskiej kompostowni. Przeważnie rożane gałęzie, i kwiaty rudbekii. TYch staram się nie kompostować u siebie.
W ogrodzie urodziła się z siewu ogrodowego jeżówka bliźniaczka. Mam takie dwa pędy.
No i tyle. Kawa wypita, posiedziałam pod parasolikiem, obejrzałam motylki i do domu.
A w domu? Nastawiona nalewka z czarnej porzeczki-sporo, i tak zwana ratafia, czyli zbieranina- jeżyny, maliny, borówki, brzoskwinie- tego słoik litrowy. I dość.
Miłego popołudnia.