Jagoda z doswidczenia wiem ze dokładne oczyszczenie nie pomoze... Zwasze przeoczysz jakies jajko albo mikrego opuchlaka... Gdy ten potwor dorośnie złoży 500 jaj i bedzie plaga. Od 3 lata walczę z nimi. I najbardziej obawiam sie , ze mi pożrą mój żywopłot cisowy....
Na Twoim miejscu zrobiłabym:
- wygnieć wszytko co znajdziesz
- kup wrotycz w sklepie zielarskim i lej naparem
- w czerwcu wieczorme poluj z opryskiem calypso, apaczem
- pod koniec sieprnia zaaplikuj nicienie
Jedno jest pewne raz przywleczone opuchlaki do ogrodu rozłaża sie wszedzie, wiec trzeba z nimi walczyc w całym ogrodzie. W szczegolnosci lubią: zurawki, rododendrony, laurowisnie, azalie, bergenie, trzmieliny, kiścienie, skimie, pierisy. Rok temu u mnie zaatakowały hortensje limelight
no właśnie nie chcę chemii
ale narazie nie mogę znaleźć skutecznego naturalnego środka na tą miodunkę
może wrotycz by pomógł, ale nie miałam czasu go szukać
Dwa dni do Ciebie nie zaglądałam ,zaległości ciężkie do nadrobienia .
Chciałam tylko obrazkowe pismo przelecieć ,ale u Ciebie tyle ciekawych rzeczy można się dowiedzieć ,że nie da się
Ja sobie wrotycz przytargałam z pola i posadziłam u siebie
Zaraz będę nastawiała wywar i zobaczymy czy to coś da .
Kasiu, nie narzekam na deszcz, jest potrzeby bo chcę podlać nicienie, a nie chce mi się podlewać ogrodu tzn nie mam czasu
Co prawda opuchlaki w tym roku znalazłam tylko pod jedną żurawką, ale by zwalczyć dziadostwo to trzeba systematycznie tępić.. W zeszłym roku miałam zeżarte co się da.. a w tym odpukać... jest dobrze.. nicienie i wrotycz.. pomogły
Irysy tylko z daleka, bo podziubane przez ślimaki.. też je wytępię.. sąsiedzi z nimi też walczą.. Kiedyś się udało uda się i tym razem... ale mam już odruchy wymiotne
Ostatnie wiadro ze ślimakami stoi.. jakoś nie mogę ich zakopać, bo zasypane solą tak śmierdzą i są tak obleśne, że co podchodzę do wiadra to mi żołądek też podchodzi..ale do gardła.. Czekam, aż przetrawię śniadanie.. szkoda je zmarnować
Ewo ja polecam nicienie i wrotycz , zgodnie rekoemndacjami Kasi Bawarki, Danusi i Waldka oraz Mazana. Na chwilę obecną mam ich zdecydowanie mniej, ni e wypadaja mi juz tak rosliny w ogrodzie i nawet żuwarki żyją...
Ewo 2 litry tego włam do ogrodu, sporo mnie to kosztowało i efektu nie widziałam. Robale zjadły mi w miejscu polania wszystkie zurawki. W kolejnym sezonie zastsowalam nicienie i ograniczyłam liczbe opuchlakow, teraz powtarzałam zabieg.
Kupiłam sobie tez sproszkowany wrotycz i zrobie wywar latem
Ewa.. pytałaś u Madrzen.. stosowałam Dursban, nicienie, wrotycz.. nie wiem co pomogło, ale liczebność się zmniejszyła drastycznie.. w jednym miejscu tylko znalazłam opuchlaki. Ale może jeszcze nie wypatrzyłam. Ulubione rośłiny sprawdziłam i są czyste.. tylko 1 żurawka. Wiosną lałam nicienie, potem 2 razy wrotycz, a jesienią wnerwiona, bo dalej je znajdywałam.. polałam dursbanem. Chciałam uniknąć chemii, ale ....
Zbyszku, jakie efekty zauważyłeś po roku? Czy miałeś opuchlaki i już ich nie ma? Czy są ale w niewielkiej ilości? A róże opryskujesz chemią przeciw chorobom grzybowym i mszycom, kiedyś pisałeś że tak.
Gnojówkę z wrotycza robisz osobno czy mieszasz z pokrzywą? I potem lejesz rozcieńczoną czy nie? Opryskujesz nią czy tylko podlewasz? Jakie rośliny traktujesz gnojówką, wszystkie czy wybrane?
Ja mam spory ogród i 53 róże i 24 azalie i rododendrony, trochę żurawek, trzmielin, rozchodników, hortensji, i wiele innych, więc robienie gnojówek i wyciągów dla takiej ilości roślin to prawie fabryka, mimo to próbuję i staram się. Opryskanie moich wybranych roślin to 2-3 opryskiwacze po 6 l.
I jeszcze jedno pytanie, została mi gnojówka z pokrzywy z zeszłego roku ok 40l, zapaszek ma gnojówkowy czy ona jest jeszcze wartościowa i mogę ją wykorzystać?
Nacieszyłem oczka kolorami u Ciebie. A tu poważne dyskusje ekologiczne. Potwierdzam zdanie Waldka, że na efekty trzeba czekać. Ja czekałem rok. Nie potwierdzam, ze tylko wrotycz kwitnąca jest do zastosowania na gnojówkę. W tej chwili już się "kisi" gnojówka ze świeżych liści i pokrzywy. Nie w każdej wrotyczy jest tujon w odpowiedniej ilości i nie jest do końca wiadomo od czego to zależy.
Fusy z kawy robią też niesamowitą robotę jeżeli chodzi o opuchlaki i zawierają w sobie składniki odżywcze dla roślin.
Mirko.
Nie myślę tymi kategoriami. Cieszę się, że pogłębiasz wiedzę w tym trudnym temacie.
Ja interesuję się gleboznawstwem, mikroorganizmami i fizjologią roślin od dosyć dawna. Od sześciu lat posiadaną wiedzę wykorzystuję w swoim ogrodzie z bardzo dobrymi efektami.
Od tego roku ogrodnicy amatorzy a więc my, nie będą mieli dostępu do żadnych ŚOR które mogłyby negatywnie wpływać na zdrowie ludzi oraz środowisko. Ja te dostępne w handlu preparaty z dopiskiem ,,hobby" nazywam ,,mydełkiem Fa" z racji tej, że tylko w znikomym stopniu wykazują się swoją efektywnością w działaniu. Wiadomości na temat niekonwencjonalnej uprawy ogrodu stanowią w masowych środkach przekazu niemalże białą plamę. Stąd też bierze się dużo nieporozumień wśród braci ogrodniczej w tym temacie. Oczekuje się skuteczności działania preparatów roślinnych czy też biopreparatów w takim samym stopniu czego oczekiwało się od toksycznych środków chemicznych. Niektórzy nadal chcą zwalczać nimi szkodniki i leczyć zainfekowane chorobami rośliny.
Innym niepokojącym zjawiskiem jest brak chęci i czasu na przestawienie swoich ogrodów z konwencjonalnych dotychczas metod ich uprawy na metody niekonwencjonalne.
Przykład pierwszy lepszy z brzega: W tej chwili jest idealny czas na zbiór ziela glistnika i sporządzania z niego preparatów które hamują rozwój patogenów oraz powstrzymują wędrówki po naszych ogrodach wszelakiej maści nagich ślimaków.
Ile osób zainteresowanych jest teraz tym tematem?
Dwie? Trzy?
A ile osób w niedługim czasie będzie się skarżyć na plagę tych mięczaków w swoich ogrodach?
2000? 3000?
Wniosek jest taki, że zdrowe ogrody nie są luksusem dla ludzi którzy nie mają czasu aby poświęcić im chwile na prawidłową pielęgnację.
Pozdrawiam.
Waldku nie myśl że nie czytam wiadomości na temat opuchlaków, chciałam zobaczyć działanie biopreparatów, widać że najskuteczniejsza jest gnojówka. Czytałam również że wrotycz jest szkodliwy także dla pożytecznych organizmów. Agata miałam suszony wrotycz zbierany w porze kwitnienia
Dzisiaj zebrałam luźną ściółką pod rododendronem i zalałam ją gnojówką z wrotycza. na tak wyzbieranym ze ściółki miejscu rozłożyłam gęsto deseczki, zobaczymy czy więcej ich będzie pod deseczkami niż dotychczas, bo na pewno chowają się również pod liścmi, a jak ich nie będzie to tylko pod deseczkami
Ściółkę zalaną wrotyczem rozłożę ponownie za kilka dni, myślę że te które w niej były zdechną
Takie to moje doświadczenia
Idąc tym tokiem rozumowania, również może wydać się dziwne to, dlaczego żywe drożdże używane w piekarnictwie umieszczone w sprzyjających dla nich warunkach a więc mąka, ciepłe mleko i cukier natychmiast nie zwielokrotniają objętości ciasta. Również w tym przypadku do przeprowadzenia pewnych procesów w wyniku których dwutlenek węgla jako produkt uboczny ich metabolizmu przeniknie wyrobioną masę potrzebny jest czas.
Nie minuta a 60 do 90 tychże minut. W ogrodach czas ten przekłada się na miesiące.
Wiadro nie było mi dotąd potrzebne, biorę słoik litrowy lub dwa, zapełniam pokrzywą ale nie bardzo na ścisk i zalewam wodą.
Wrotycz, nie używałam go, znalazłam w necie, że zbiór na gnojówkę w pełni kwitnienia, nie wiem czy miałaś suszony, jeżeli zebrałaś taki młody, to może mało jeszcze w nim tych właściwych substancji.