Mirko.
Na temat owadów które niszczą rośliny w naszych ogrodach napisano na ,,Ogrodowisku" już wszystko, lub prawie wszystko. Wystarczy zapoznać się z treścią postów, uzbroić się w cierpliwość i wdrażać sukcesywnie metody zapobiegające ich bytności w środowisku naszych ogrodów. Robiąc doświadczenia z użyciem biopreparatów i preparatów roślinnych nigdy nie uzyskasz miarodajnych wyników. Nie są to środki których zadaniem jest natychmiastowe uśmiercanie owadów lub ich larw. W przeciwieństwie do środków chemicznych ich pozytywne skutki działania nie są zauważalne przez człowieka, ponieważ ich czas zdobywania przewagi nad szkodnikami i patogenami liczony jest w miesiącach, a nawet w latach. Ja wprowadzając do gleby grzyby owadobójcze pozyskane z kompostu z których to także jeden gatunek jest dostępny w handlu, dopiero po dwóch latach dostrzegłem pozytywne skutki ich działania. Poza tym wspomagałem się również innymi metodami które zmieniały środowisko sprzyjające życiu tych owadów oraz ich larw. W tej chwili ich ilość jest na tyle znikoma, iż nie zagrażają one żadnej roślinie która wcześniej była podatna na uszkodzenia powodowane ich żerowaniem.
Wiadro nie było mi dotąd potrzebne, biorę słoik litrowy lub dwa, zapełniam pokrzywą ale nie bardzo na ścisk i zalewam wodą.
Wrotycz, nie używałam go, znalazłam w necie, że zbiór na gnojówkę w pełni kwitnienia, nie wiem czy miałaś suszony, jeżeli zebrałaś taki młody, to może mało jeszcze w nim tych właściwych substancji.
Idąc tym tokiem rozumowania, również może wydać się dziwne to, dlaczego żywe drożdże używane w piekarnictwie umieszczone w sprzyjających dla nich warunkach a więc mąka, ciepłe mleko i cukier natychmiast nie zwielokrotniają objętości ciasta. Również w tym przypadku do przeprowadzenia pewnych procesów w wyniku których dwutlenek węgla jako produkt uboczny ich metabolizmu przeniknie wyrobioną masę potrzebny jest czas.
Nie minuta a 60 do 90 tychże minut. W ogrodach czas ten przekłada się na miesiące.
Waldku nie myśl że nie czytam wiadomości na temat opuchlaków, chciałam zobaczyć działanie biopreparatów, widać że najskuteczniejsza jest gnojówka. Czytałam również że wrotycz jest szkodliwy także dla pożytecznych organizmów. Agata miałam suszony wrotycz zbierany w porze kwitnienia
Dzisiaj zebrałam luźną ściółką pod rododendronem i zalałam ją gnojówką z wrotycza. na tak wyzbieranym ze ściółki miejscu rozłożyłam gęsto deseczki, zobaczymy czy więcej ich będzie pod deseczkami niż dotychczas, bo na pewno chowają się również pod liścmi, a jak ich nie będzie to tylko pod deseczkami
Ściółkę zalaną wrotyczem rozłożę ponownie za kilka dni, myślę że te które w niej były zdechną
Takie to moje doświadczenia
Mirko.
Nie myślę tymi kategoriami. Cieszę się, że pogłębiasz wiedzę w tym trudnym temacie.
Ja interesuję się gleboznawstwem, mikroorganizmami i fizjologią roślin od dosyć dawna. Od sześciu lat posiadaną wiedzę wykorzystuję w swoim ogrodzie z bardzo dobrymi efektami.
Od tego roku ogrodnicy amatorzy a więc my, nie będą mieli dostępu do żadnych ŚOR które mogłyby negatywnie wpływać na zdrowie ludzi oraz środowisko. Ja te dostępne w handlu preparaty z dopiskiem ,,hobby" nazywam ,,mydełkiem Fa" z racji tej, że tylko w znikomym stopniu wykazują się swoją efektywnością w działaniu. Wiadomości na temat niekonwencjonalnej uprawy ogrodu stanowią w masowych środkach przekazu niemalże białą plamę. Stąd też bierze się dużo nieporozumień wśród braci ogrodniczej w tym temacie. Oczekuje się skuteczności działania preparatów roślinnych czy też biopreparatów w takim samym stopniu czego oczekiwało się od toksycznych środków chemicznych. Niektórzy nadal chcą zwalczać nimi szkodniki i leczyć zainfekowane chorobami rośliny.
Innym niepokojącym zjawiskiem jest brak chęci i czasu na przestawienie swoich ogrodów z konwencjonalnych dotychczas metod ich uprawy na metody niekonwencjonalne.
Przykład pierwszy lepszy z brzega: W tej chwili jest idealny czas na zbiór ziela glistnika i sporządzania z niego preparatów które hamują rozwój patogenów oraz powstrzymują wędrówki po naszych ogrodach wszelakiej maści nagich ślimaków.
Ile osób zainteresowanych jest teraz tym tematem?
Dwie? Trzy?
A ile osób w niedługim czasie będzie się skarżyć na plagę tych mięczaków w swoich ogrodach?
2000? 3000?
Wniosek jest taki, że zdrowe ogrody nie są luksusem dla ludzi którzy nie mają czasu aby poświęcić im chwile na prawidłową pielęgnację.
Pozdrawiam.
Agatko pod deseczkami /a właściwie na jej spodniej stronie/ ukrywają się dorosłe, które nocą wygryzają koronki w liściach. Dlatego deseczki podkładam tylko tam gdzie zauważę wygryzione liście. Larwy siedzą w ziemi i obgryzają korzenie, kontrolnie podkopuję niektóre rośliny aby sprawdzić i tak znalazłam larwy w rozchodnikach, żurawkach, ale i w miejscach gdzie nic nie rosło Waldku ja mam sporo róż i raczej bez chemii się nie obędę. Choroby grzybowe, mszyce, róże same sobie z nimi nie poradzą.
Po zdjęciu ściółki i położeniu wielu deseczek znalazłam na nich 19 dorosłych, a zanim zdjęłam ściółkę znajdowałam w tym miejscu 3-5 szt. Dwa siedziały też we wiadrze ze ściółką zalaną gnojówką - reszta powinna w gnojówce zginąć
Nacieszyłem oczka kolorami u Ciebie. A tu poważne dyskusje ekologiczne. Potwierdzam zdanie Waldka, że na efekty trzeba czekać. Ja czekałem rok. Nie potwierdzam, ze tylko wrotycz kwitnąca jest do zastosowania na gnojówkę. W tej chwili już się "kisi" gnojówka ze świeżych liści i pokrzywy. Nie w każdej wrotyczy jest tujon w odpowiedniej ilości i nie jest do końca wiadomo od czego to zależy.
Fusy z kawy robią też niesamowitą robotę jeżeli chodzi o opuchlaki i zawierają w sobie składniki odżywcze dla roślin.