Wg mnie wtedy jest najlepiej, gdy kwiaty są w pąkach. Wtedy łapiesz i łodygę i kwiatostan, w połowie potem można albo od razu dowiązać. Kwiatostan potrafi się w połowie złamać jak już po całości rozwinięty.
Same obręcze to za mało wiem z doświadczenia. Wyżej też musi być umocowane.
Ostróżka przekwita od dołu, wtedy cały środek ciężkości przesuwa się na wierzchołek i on staje się ciężki, wtedy łatwo się łamie. Niecałkowicie przekwitnięte ostróżki już nie są ładne więc ja wycinam od razu i wtedy szybciej tworzy nowe kwiaty pod głównym kwiatostanem (te boczne).
No to widocznie za długo miała sucho, mimo że lubi sucho ale jednak umiarkowanie trzeba było to robić. Może jakiś mroźny wiatr zawiał liście/
Co bym i nie napisała to i tak nie trafię z diagnozą. Ale teraz to mało ważne. Łodygi przeżyły, może przesadź w świeżą ziemię, nie torf, który wysycha i robi się nienasiąkający "wiór" to nie jest dobre podłoże dla cytryny.
Przyjdzie wiosną, wystawisz na słońce i odżyje.
Ze szkodników cytrynę uwielbiają miseczniki, tarczniki, wciornastki mogą się pojawić i mszyce wełniste.
Smaruj herbicydem, jeśli dopuszczasz jego używanie, ocet raczej chyba nie weźmie perzu. Albo rozgrzebuj kamyczki i wydłubuj kłącza. Najbardziej skuteczny będzie herbicyd.
Dobrze gdy rosną w ciasnocie, wtedy opierają się, ale i tak wiązanie jest konieczne. To jedyny minus uprawy ostróżek. Burze są najbardziej niebezpieczne bo majtają ostróżkami, a one mają ciężkie te kwiatostany
W tym roku była dobra pogoda dla ostróżek, bo praktycznie burz było mało, poza tą co nam naniszczyła strasznie, ale to była taka ulewa, że głowa mała