Ku przestrodze. Kończę toksyczny związek. Z żywopłotem z berberysu.
Tak naprawdę posadziłam go, bo kilka lat temu żywopłot cisowy był dla mnie nieosiągalny z przyczyn finansowych, a berberys na zdjęciach tak pięknie wyglądał... Posadziłam berberys atropurpurea.
Zacznę od zalet. Jest niezniszczalny. Posadzony w dobrej ziemi (dostał dużo kompostu) nie wymaga żadnych (oprócz cięcia) zabiegów. Ma ładny kolor i rośnie jak na drożdżach. Raz przejechał po nim kurier

Berberysowi oprócz paru połamanych gałązek nic się nie stało. Nie wiem jak karoseria w aucie kuriera

Ten berberys jest super wyborem w miejscach, gdzie może rosnąć swobodnie i nie wymaga cięcia.
Rozstaję się, gdyż:
- już kilka razy wyciągałam z palców ciernie. Przy cięciu staram się chronić skórzanymi rękawiczkami, uważać. Ale najgorzej jak wbijesz sobie ciernia przypadkiem (np. wczoraj chciałam wyciągnąć z ziemi chwasta, a tam leżała sucha gałązka z cierniami, której nie zauważyłam),
- cięcie jest koszmarem, bo trzeba to robić naprawdę uważnie, żeby się nie pokaleczyć,
- nie mam gdzie palić ściętych gałęzi, co powoduje dodatkową pracę (dalsze cięcie, żeby gałązki wrzucać do worka bio),
- powinnam go regularnie ciąć, a przez te ciernie tego nie robię (co widać na zdjęciu),
- tak samo z pieleniem.
Reasumując zabiegi pielęgnacyjne nie należą do przyjemnych prac (a wręcz je ciągle odkładam na później) i z tego powodu berberys wylatuje.
W jego miejsce będzie cis hicksii. Dzielę pracę (i zakupy) na raty. Do jesieni cały żywopłot będzie wymieniony. Czuję, że dobrze robię.
Żegnaj !