Jesień idzie, a wraz z nią nowe atrakcje oraz „atrakcje”. Jedną z nich okazał się kret, który - tak jak wiosną - upodobał sobie rabatę żwirową…
Nie ma sensu zaprzeczać, ze widok taki budzi mordercze instynkty

Nie ulegliśmy im jednak, a założyliśmy żywołapki w liczbie sztuk trzech. Działanie odruchowe acz niekoniecznie skuteczne…
Jakiez zatem było nasze zdumienie następnego dnia rankiem, gdy z daleka dostrzegliśmy machającą do nas łapkę wskazującą jednoznacznie, ze w pułapce jest kret! (niezorientowanych w temacie pułapek informuję, ze wyobrażenie dłoni jest na końcu drucika umieszczonego w pułapce, a jej ruch ma wskazywać czy drań się złapał

. Konstrukcja jest taka, by nie zrobić draniowi krzywdy)
Doświadczyliśmy ekscytacji monstrualnej, no bo ze tak od razu się złapał??? I ze spokój będzie??? I codziennego przesiewania żwirku unikniemy???
No się złapał krecina i w eleganckim wiaderku zaniesiony został uroczyście do lasku, by tam żyć sobie miło i spokojnie.
Całkiem miłe stworzenie z niego (dzieć uznał, ze wyglada jak owłosiona parówka), kto by pomyślał, ze takie maleństwo robi tyle szkód…
Ma zdjęciu - w drodze do lasku