Uwielbiam podczytywać Twoje teksty z dziedziny ziołolecznictwa. Podziwiam umiejętność rozpoznawania roślin.
Za podziw dziękuję. Jest trochę na wyrost, bo nasadzenia raczej mają skłonność do stylu "bałaganiarskiego". Szczegół czasem zgrzyta, ale chyba inaczej nie potrafię. Cyzelowanie nie jest moim ulubionym zajęciem.
O sierpniu doczytałam przed ósmą rano i ta wiadomość od razu uczyniła mój dzień milszym. Będę w gotowości.
Firletki zaczynają mi się wymykać spod kontroli. Na szczęście płytko się korzenią.
Ania jestem na podglądzie, ale też małoczasowa więc zwykle siedzę cicho. Ta biała piwonia cudna. To itoh?
Jeszcze ci się pochwalę, że Coral Sunset mi kwitnie jako pierwsza. Bardzo mi się podoba, a mam ją za Twoją przyczyną. Zresztą nie tylko tą piwonię.
Ta....wysokich pni ci u mnie dostatek jedynie w narożniku brzozowym, a tam raczej hortensji nie po drodze. Z takich właśnie powodów zazdroszczę właścicielkom ogrodów ze starodrzewiem.
Musiałam wydać różę Veilchenblau, bo dałam jej ambitne zadanie wspinania się na dwumetrowe drzewko. Drzewko odmówiło współpracy, a róża zaczęła się płożyć po rabacie.
Drzewka mam mniej więcej takie. Nie bardzo jest jak poszaleć z pnączami.
Galgasie odpowiedziała, ale uzupełnię:
Ten egzemplarz ma już ok. 10 lat. Przeniosłam go z ROD-owskiej działki. Nie tnę jej nisko. Tej zimy niektóre pędy jej podmarzły, ale wypuściła nowe. Ślimaki jej nie ruszają. Jak wszystkie szałwie, lubi słońce.
Całkowicie bezobsługowych rabat rzeczywiście nie mam. Najcięższe prace to wycinka zimowa traw i cięcie krzewów oraz drzewek plus wczesnowiosenne porządki. Potem to już kosmetyka. Bez napięcia czasowego. Od maja wszystko się zlewa, gęstnieje. Pielenie odpada. Bylin mam niewiele. Coś za coś.
Na przedpłociu od dwóch miesięcy nic nie trzeba robić.
Swoją pnącą hortensję tnę. Posadzona jest na pobudowlanym ugorze. Pewnie dzięki temu sama się też ogranicza.
U mnie na susze pierwszy reaguje trawnik. Nie podlewam go, bo to bez sensu. Reszta daje radę.
Zmasowane nasadzenia kuklików już ścięłam. Pod brzozą już bez pomarańczowych akcentów. Ostały się te posadzone luzem.
A wyżartymi roślinami już nie mam siły się denerwować. Ślimory obżarły mi dokupione sadzonki niskiej szałwii omszonej i Caradonny. O hostach już nie wspomnę. Są jak sitko.