Bylinowa łąka
00:25, 08 sie 2020
Nieśmiało zaczynają floksy. Tojad w końcu ładny, widać to miejsce mu pasuje. A jeszcze spod bloku u teściowej zabrałam siewki ciemnoniebieskiego tojadu. Na razie się korzenią w doniczkach.
Ta biała dziewanna jest bardzo fajna i długo kwitnie. Muszę ją rozmnożyć.
A ożanka rozwaliła się i zagłusza wszystko dookoła. Ona w trawie nie zginie.
Tam są dwie sadzonki. Za nią widać szczeć, która wzięła się nie wiadomo skąd.
Smotrawy w pełni kwitnienia. Na dobrą sprawę, to dopiero teraz zaczynają przekwitać. Już znalazłam dla nich nowe miejsca. Pierwsza partia posadzona.
I jeszcze raz rabata przed tarasem tak bardziej całościowo.

Z wyprawy z mamą miałam do posadzenia floksy i penstemon od Sylwii. To co miało korzonki posadzone do gruntu, a reszta pocięta na kawałki i do doniczek. Ciekawe czy coś z tego wyjdzie.
Cały ten tydzień kopałam i szykowałam miejsce na nowe nabytki.
W pierwszej kolejności musiałam posadzić liliowce zabrane od mamy. Jeden czerwony wysoki, dwa żółte i trochę zwykłych rudych.
Poza tym posadziłam trzy kolejne róże, też okrywowe, ale w takim mocnym różu. Nazywają się Maraton. Oby nazwa odpowiadała kwitnieniu.
Odwożąc mamę po drodze wstąpiłyśmy do szkółki, którą zwykle mijam patrząc tęsknym okiem, bo jadę jak jest już zamknięta.
Tam znalazłam kolejne rarytasy. Wyszłam z niej z trzema krwiściągami Pink Elefant, trzema rdestami himalajskimi Fat Domino i jednym zatrwianem szerokolistnym. Zatrwianem zachwycałyśmy się z dziewczynami przy okazji wizyty Bolestraszycach, w ogrodzie u Mariusza.
Dziś skończyłam sadzić. Jeszcze chciałam przygotować jedno miejsce na planowane przesadzanki, ale nie skończyłam pokonana przez upał.
Fotek prac też nie mam. ale będą.
Koniec relacji.
Ta biała dziewanna jest bardzo fajna i długo kwitnie. Muszę ją rozmnożyć.
A ożanka rozwaliła się i zagłusza wszystko dookoła. Ona w trawie nie zginie.

Smotrawy w pełni kwitnienia. Na dobrą sprawę, to dopiero teraz zaczynają przekwitać. Już znalazłam dla nich nowe miejsca. Pierwsza partia posadzona.
I jeszcze raz rabata przed tarasem tak bardziej całościowo.
Z wyprawy z mamą miałam do posadzenia floksy i penstemon od Sylwii. To co miało korzonki posadzone do gruntu, a reszta pocięta na kawałki i do doniczek. Ciekawe czy coś z tego wyjdzie.
Cały ten tydzień kopałam i szykowałam miejsce na nowe nabytki.
W pierwszej kolejności musiałam posadzić liliowce zabrane od mamy. Jeden czerwony wysoki, dwa żółte i trochę zwykłych rudych.
Poza tym posadziłam trzy kolejne róże, też okrywowe, ale w takim mocnym różu. Nazywają się Maraton. Oby nazwa odpowiadała kwitnieniu.

Odwożąc mamę po drodze wstąpiłyśmy do szkółki, którą zwykle mijam patrząc tęsknym okiem, bo jadę jak jest już zamknięta.
Tam znalazłam kolejne rarytasy. Wyszłam z niej z trzema krwiściągami Pink Elefant, trzema rdestami himalajskimi Fat Domino i jednym zatrwianem szerokolistnym. Zatrwianem zachwycałyśmy się z dziewczynami przy okazji wizyty Bolestraszycach, w ogrodzie u Mariusza.
Dziś skończyłam sadzić. Jeszcze chciałam przygotować jedno miejsce na planowane przesadzanki, ale nie skończyłam pokonana przez upał.
Fotek prac też nie mam. ale będą.

Koniec relacji.