Agatko - już mogę odetchnąć i ciśnienie w portkach zluzować. Jesteśmy po.
Paradoksalnie stan epidemii pozwolił dostrzec to, co jest w tym wszystkim najistotniejsze.
Z uwagi na minimalizowanie ryzyka przyjęcie odbywało się pod chmurką.
Na potrzeby chwili wiata samochodowa została przemieniona na salę bankietową.
Wystarczyły stare firany od mamy, taker, kilka metrów wstążki, pędy bluszczu i sztuczna trawa robiąca za "parkiet".
Do tego wymieszane trzy gatunki kwiatów z marketu:
I tort z domorosłego atelier cukierniczego:
Może trochę kanciasty i nie idealnie prosty, ale napawał mnie dumą.
I tak w najbliższym gronie, częściowo zaszczepieni, obchodziliśmy ten ważny dla mojego syna dzień.