April boooszsze kobieto, o której Ty wstajesz

. No widzisz, prawie nic się nie dzieje, a tu taki rejwach

. Nawadnianie na razie działa

. Jeszcze trzeba trochę węży porozkładać, muszę czym prędzej skończyć rozrytą ruderową

.
U nas nowe kompostowniki postawione, do jednego czysty kompost przerzucony, w drugim już się połowa materiału do przerobienia uzbierała

. Właśnie, jeszcze obornika przydałoby się tam dorzucić, ale nie mam na zbyciu

.
Mam nadzieję, że z kostką nic poważnego.
Gosia powiem Ci, że jak na początku marca tam zaglądałam, to sporo było jeszcze odpadów nieprzerobionych. Ale to jeszcze trochę czasu poleży, to może się rozłoży, zwłaszcza że teraz coraz cieplej będzie.
Sobotę, zapewne jak większość, spędziłam w ogrodzie. Pojechaliśmy całą trójką, więc myślałam, że
na sześć rąk robota pójdzie migiem. No niestety, wyszło na to że
gdzie kucharek sześć..... Młody miał przerzucić kompost do kompostownika, tak zamaszyście machał łopatą, że połowa wylądowała za kompostownikiem, trzeba było robić robotę drugi raz, bo za kompostownikiem ściana komórki i odległość raptem 20 cm. Nawet ja, mimo swej szczupłości

nie byłam w stanie tam się dostać. Em walczył ze złożeniem odkurzacza ogrodowego, z litości nie będę pisać na jaki wpadł koncept

. Dobrze, że młoty chociaż pomielił pościnane tydzień temu badyle hortensjowe, sporo tego się uzbierało. Wszystko poszło na kompostownik i cieszę się z tego ponownego wykorzystania, bo co roku wywoziliśmy na odpady.
A ja pościnałam róże, częściowo hakone i... i właściwie nie wiem co jeszcze. Miotałam się między jednym a drugim. Stwierdzam, że jak jadę sama, to jednak więcej jestem w stanie zrobić, działam bardziej systematycznie

.
Rowy zakopane. Fotki właściwie nie zrobione, bo nie było kiedy między jedną interwencją a drugą

. Przed samym odjazdem zrobiłam kilka ujęć, ale już późno było i są byle jakie. Wieczorkiem wstawię, jak wygląda po pobojowisku

.