no nie wiem, czas pokaże jak takie rzeczy sprawdzają się w praktyce, marudziłam do męża że może jednak trzeba było postawić na praktyczną stronę i wsadzić tam kostkę, ale powiedział że nigdy w zyciu
dobra, niech będzie, kostkę upchać mogę zawsze
co do liści to w ogóle mi nie przeszkadzają, będą na alejce i podjeżdzie , nadadzą charakter jesienny, ja nie jestem perfekcjonistką a to natura przecież, niech sobie listki pofruwają jak tak każdy listek wybiorę i ździebełko to ogród będzie wyglądał jak makieta
Specjalistką od kompostu to ja nie jestem Ten, który pokazywałam leżał rok. Tak jest przerobiony w workach, które leżały na dole. W tych na górze jeszcze widać strukturę liści.
Ale...
Rok temu ściółkowałam wiosną rabaty liśćmi, które zebrałam jesienią, czyli nie do końca przerobionymi. Wyglądały bardziej jak liście niż próchnica tyle tylko, że nie były w całości, tylko jakby zmulczowane.
Sprawdziłam i na stronie 2 mojego wątku (5 post od góry) widać jak to wyglądało Oczywiście myślę o ściółce Jakby nie plaga nornic stosowałabym to nadal.
Sebek, kto nabroił, ten naprawiał
A tak swoją drogą trochę mu pomagałam
Ale jak M się zabiera za ogród, to ostatnio nie mogę się odnaleźć. Wszystko robię nie tak, więc w końcu on kopał dołek, wysypywał ziemię z kompostem, sadził, udeptywał, nawet podlewanie musiałam mu zostawić, bo robiłam źle wg niego.
Sama nie wiem, jak przez cały sezon radziłam sobie z ogrodem, hi, hi
Przesadzanie róż... za każdym razem mówię "ostatni raz", bo niezbyt przyjemne to zajęcie - a ile razy przenosiłem swoje to nie zliczę Pogratuluj mężowi wytrwałości