We krwi mamy ciąg do ziemi.
Wszak jesteśmy śmiertelnymi,
a że ziemia nasza matka,
winniśmy jej hołd do ostatka!
Wychowani w trudzie znoju,
nie mamy w mieście spokoju,
dopokąd w sad nie wejdziemy
i piersią tam odetchniemy.
Potem, tak od niechcenia,
weźmiemy się za pielenie.
Uwolnimy z chwastów rośliny,
urodą ich się zdziwimy.
Wieczorem zaś,
z błyskiem w oku
powiemy o tym uroku,
i sami nie wiedząc kiedy,
siejemy ten "pęd do gleby"!
Obyśmy mieli godnych następców, Zbyszku.