Po pikowaniu, to jak były zapowiadane te duże przymrozki, to dwie noce spędziły pod zimową włókniną, bo taką tylko tu miałam. A wcześniej, to woreczki z wysiewami siedziały w plastikowych przezroczystych pojemnikach z pokrywkami, a doniczki nie były niczym przykrywane - jak w naturze, tylko pod kontrolą - i to wystarczyło.

Teraz za każdym razem zabieram partię na działkę i wysadzam. Muszę zdążyć przed urlopem.

W gruncie rosną o wiele lepiej, jak ich ślimaki nie zjedzą.
Trochę roślin zmarnowałam, bo przepikowałam do małych wielodoniczek, a z braku miejsca stały większość dnia w słońcu i uschły, bo ziemia zbyt szybko w nich wysychała.
Tak teraz wyglądają krwiściągi w gruncie.