witajcie!
Swój post kieruję zwłaszcza do tych, którym uprawa tego gatunku nie wyszła lub była kłopotliwa, tak ku pokrzepieniu serc
W ubiegłym roku kupiłem akanta odmiany Whitewater, czyli z białozielonymi liśćmi. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia, i mimo świadomości, że może być trudno, przygarnąłem go bez wahania.
Odpowiednie stanowisko, dobrze przygotowane podłoże (zasadowe, przepuszczalne, z dodatkiem próchnicy).
Rósł pięknie, po czym pęd kwiatostanowy wykrzywiał się (zwłaszcza rano, chyba po chłodniejszych nocach), a liście zaczęły atakować szkodniki (pędraki/chrząszcze? ślimaki? - po prostu miał dziur tyle co ser szwajcarski).
Na jesieni myślałem, że nic z niego nie będzie, więc okryłem go z lekka i na tym moja opieka się skończyła.
Wiosną, w marcu, rozgrzebałem lekko ziemię, i ukazało mi się jedynie zgniłe kłącze/bulwa. Pomyślałem - już po nim. I zostawiłem go w spokoju, uwagę poświęcając innym roślinom. W międzyczasie widziałem jeszcze odcinek Mai w ogrodzie, gdzie powiedziano było, że właśnie ta odmiana MOŻE się udać jedynie na zachodzie naszego kraju. Tak więc nie miałem więcej złudzeń, że przeżył.
Pod koniec kwietnia udało mi się kupić fajną magnolię, którą chciałem wsadzić w miejsce tego właśnie akanta. Odgarnąłem z lekka ściółkę, wbijam szpadel, a tu opór... Wykopałem ogromne, pięknie ukorzenione bulwy, z odrobiną zgniłej tkanki, którą oddzieliłem i wyrzuciłem. Raz jeszcze przygotowałem podłoże, i wraz z korzeniem umieściłem w pojemniku. Był kwiecień, więc ryzyko nocnych przymrozków dość duże - donica stała w garażu i była regularnie podlewana.
Na początku tego tygodnia, robiąc porządki w roślinach doniczkowych, wstrząsnąłem lekko doniczką, żeby upewnić się, że nie ma nic w środku i z czystym sumieniem móc wykorzystać jej zawartość do zasilenia innych roślin. Stuknąłem, a na dnie pokazały się zawiązki młodych liści, jakie widać na zdjęciu (za którego jakość i obecność chwastów przepraszam, ale byłem za bardzo podekscytowany na profesjonalny kadr

)
Akant kosztował jakieś 20 zł, był piękny, i radość z jego "zmartwychwstania" jest przeogromna!
Podsumowując, moja rada jest taka: jeśli masz czas, wykaż trochę cierpliwości i daj roślinom szansę. Uratowane, często dają dużo więcej radości niż kupione ponownie