Justynko, skąd masz tyle śniegu??? U mnie dzisiaj rano nie było już mrozu, hura! Zamiast -5 stopni było +5 stopni. O 7.00 rano. A wczoraj w dzień było 16 stopni

Ależ się cieszę.
Justynko, ja Ci tutaj zanieczyszczę wątek tematem szkolnym, wybacz.
Bogdziu - święte słowa. Nie całkiem wiem czemu miał w Polsce służyć ten okres przejściowy, mieszający sześcio i siedmiolatki, ale raczej nie dzieciom. Rocznik 2008 nie ma już wyboru i musi iść do szkoły w 2014 roku ale jeszcze będzie pomieszany z rocznikiem 2007.
W Niemczech (w Nadrenii-Palatynacie, bo system szkolnictwa leży w kompetencjach landów i wygląda w każdym landzie trochę inaczej) trochę inaczej wygląda sprawa roczników "szkolnych". Do szkoły idą sześciolatki, ale obowiązkowo dzieci, które już ukończyły 6 lat, czyli miały szóste urodziny przed 31 lipca danego roku. Rocznik "szkolny" nie pokrywa się z kalendarzowym. Średni jest z października i jeszcze iść nie musiał, ale w przedszkolu bardzo się już nudził (tu przedszkole też wygląda trochę inaczej, dzieci raczej same organizują sobie co chcą robić, nie ma takich zajęć, jak w polskich przedszkolach, książek, kart pracy itd. - przedszkole raczej wychowuje, uczy samodzielności i życia w grupie, niż realizuje jakiś program przygotowujący do szkoły, dzieci nie uczą się czytać, trochę poznają tylko litery - i Średni umiarkowanie się w tym odnajdywał). Do szkoły szły jego dwie najlepsze w tamtym czasie koleżanki (obie urodzone w lipcu, więc iść już musiały). No i on też poszedł, w związku z czym jest w swojej klasie najmłodszy. Nie umiał ani czytać, ani pisać, co do liczenia już nie pamiętam, może trochę umiał. Niemiecki zdążył trochę poznać przez kilka miesięcy pobytu w przedszkolu.
Prawdę mówiąc to ja nie widzę większego sensu w uczeniu przedszkolaków czytania, liczenia, pisania itd. Przecież tego właśnie mają się nauczyć w szkole. Mam na myśli takie celowe uczenie, bo zupełnie czym innym jest, kiedy dzieci uczą się czegoś z własnej inicjatywy, pytając dorosłych albo ucząc się od starszego rodzeństwa. To jest takie naturalne uczenie się i też mam w rodzinie takiego dorosłego już chłopaka, który czytał jako pięciolatek, bo nauczył się sam. Średni w tym wieku nie umiał czytać, a teraz umie dobrze w dwóch językach. Myślałam, że czytanie po polsku będzie wymagało dodatkowego uczenia się, ale Średni nauczył się najpierw czytać po niemiecku w szkole, a potem okazało się że po polsku też już umie. Kilka razy powiedziałam mu tylko jak czytać polskie dwuznaki i początkowo czasami mylił wymowę. Czytał "z" jak "c" na przykład. Porównując go z Najstarszym to robił to wszystko o rok wcześniej, bo Najstarszy też nauczył się czytać w szkole, a że poszedł do pierszej klasy jako siedmiolatek, to zaczął rok później niż Średni.
Z drugiej strony teraz ułożyło się tak, że najlepszy szkolny kolega Średniego z tej samej klasy, Oscar, jest od niego rocznikowo starszy dwa lata, a faktycznie półtora roku. To Amerykanin i zaczął szkołę jeszcze w Stanach, a po przyjeździe do Niemiec poszedł znowu do 1 klasy. Jest pewnie najstaszy w klasie i teoretycznie poszedł do szkoły później niż powinien, ale generalnie w Niemczech zwraca się uwagę na dojrzałość emocjonalną dziecka (czyli to o czym Bogdziu piszesz), a w przypadku Oscara chodziło jeszcze o nowy język czyli niemiecki. Chyba w ogóle jest tutaj tak, że jeżeli przedszkolanki i rodzice uważają, że dziecko nie jest gotowe do szkoły to może ono iść rok później nawet wtedy gdy nie jest cudoziemcem. Ale jeżeli chodzi o Oscara to mimo, że starszy wiekiem to czasami wydaje się być młodszy niż Średni. Oscar jest jedynakiem, wychowuje się raczej wśród dorosłych, jest bardzo miłym i inteligentnym chłopcem, ale na przykład sytuacje konfliktowe z innymi dziećmi to dla niego jest problem. Kiedyś podczas zabawy uderzył czymś przypadkowo Najmłodszą, zaraz przeprosił, ale ta wprawna w odgrywaniu roli ofiary nigdy nie rezygnuje z okazji i podniosła natychmiastowy lament jakby jej co najmniej odrąbał nogę. Oscar uciekł na górę, schował się u Średniego w pokoju po łóżkiem i nie chciał wyjść. Przeraził się. Gadałam z nim na klęczkach z głową pod tapczanem przez pięć minut, że nic poważnego się nie stało, a Najmłodsza to tak zawsze i na pewno będzie żyła ale musiał jeszcze chwilkę pobyć sam, żeby dojść do siebie. I mimo wieku wcale nie wydaje się starszy od swoich szkolnych kolegów, zwłaszcza że jest też dość drobny. I tak to jest z tą dojrzałością emocjonalną, ze każdy ma swoje własne tempo rozwoju i zależy ona od wielu rzeczy, nie tylko od rocznika.
Najmłodsza z koleji jest wyrywna. Ponieważ Średni w szkole odkrył matematykę, królową nauk, i namiętnie liczy, to siostra nauczyła się przy nim trochę dodawać i poznała alfabet. Dla odmiany w trzech językach, bo chłopcy mają w szkole angielski i czasem coś tam w domu śpiewają albo mówią. Nie wiem, jak im to się nie miesza. Mnie się angielski z niemieckim miesza a dzieci potrafią się przełączać między językami bez problemu. Ale wątpię, żeby to miało jakieś większe znaczenie kiedy mała M pójdzie do szkoły. Raczej ma znacznie to że ma starsze rodzeństwo i funkcjonowanie wśród innych dzieci to dla niej nic nowego. Przy jej zadziornym charakterze spodziewam się więcej konfliktów, niż w przypadku chłopaków, chociaż oni też nie byli spokojni. Ale Najmłodsza jest waleczna, jeśli uzna że ma rację to nie odpuści dla świętego spokoju. Trudno jej też będzie wysiedzieć nad jednym zadaniem albo skończyć coś co zaczeła a przestało ją już interesować. To typ osoby, która nawet jak siedzi to i tak bezustannie się porusza.