Przemo mam horstmana i zapewniam że to jak zamienić Królewnę Śnieżkę na złą czarownicę
Toszka 1,5 m to jest to konstrukcja bardzo prosta i w wielu wariantach, gorzej gdyby był na 3 wysoki, wiatrochron jak na plaży kołki przygotowane przed zamarznieciem gruntu , boki z plandeki lub starego dywanu(chodnika) można przykręcić wkretami do palików, górę przykryć gdy bedzie taka konieczność
swojego (o ile będzie )posadzę przy południowej ścianie (piwnica) mniejsze przemarzanie gruntu, w tym miejscu jaśminowiec nagokwiatowy nie miał problemów
Przemo ja też z swojego jestem zadowolony -wiedziałem co biorę
Toszka z tym kłuciem u Horstmana to też jest nieźle -bez rękawic nie podchodź -podwiązuję mu przy paliku jeden pęd ma teraz chyba 2,5 może dociągne do 4m
Niejednokrotnie przyznawałam się, że nie zawsze kieruje mną rozwaga podczas zakupów .
Tak też było w przypadku tej rośliny. Nadarzyła się okazja, to kupiłam..
Może dlatego, że bardzo mi się podoba , od czterech lat chce być u mnie cedr himalajski 'Eisregen' .
Wprawdzie to wątek o atlantyckich cedrach, ale Toszka zaproponowała by himalajskiego też tutaj dodać ..
No to ja też pisałam, że zakup naszego cedra to tragicznie śmieszna historia (czytaj - pomyłka) z metką w tle.
Opowiem, a co tam Jesli my cały czas się z siebie śmiejemy to i może wy się zaśmiejecie.
A było to tak
Wybraliśmy się do ogrodniczego w Al. Krakowskiej. Dla niezorientowanych od tej ulicy odchodzi ul.Krakowiaków i tam po dwóch stronach są centra ogrodnicze. Jedno to PNOSu. Najpierw skierowaliśmy swoje kroki do tego drugiego sklepu, gdzie ogólnie panuje bałaganik, często metek brak, pani przy kasie miewa humorki (choć stara się być miła... czasami).... ale w tym bałaganie i roslinnym ścisku można cos trafić fajnego za fajne pieniądze i nie oszukujmy się wybór potrafi być duży. Tam już zaprzyjaźniliśmy się z pewnym panem sprzedawcą. Miły człowiek, ale jak sam mówi "on to tylko na owocowych się zna". I fakt, zna się i doradzi jak ciąć, co wybrać i jak zaszczepić. I tu muszę powiedzieć, że zainteresowanie ogrodem mojego M. zaczęło się od obsesji modrzewiowej i ta obsesja przybiera niebezpieczne dla małego ogrodu zapędy. Zaś miły pan sprzedawca zrozumiał zapędy mojego M i czasami cos dla niego modrzewiowego skitra (w gąszczu doniczek i roślin). I tak było tym razem. Rzuciłam okiem na doniczkę, zapytałam o cenę i oznajmiłam mojemu M, że za te pieniądze to ja sobie wypasioną kłujacą kulkę-jednonóżkę kupię... i poszłam do drugiego sklepu, czyli PNOS-u. Mija pół godziny i mój M mnie dopada i jęczy, że takiego modrzewia niebieskiego to nie mamy. A mój M. potrafi wiercić dziurę w brzuchu i marudzić upierdliwie, że tylko smerf Maruda tak potrafi. Po kolejnych 30 minutach miałam dość. Wróciliśmy do pierwszego sklepu i zakupilismy "unikalnego, niebieskiego modrzewia". Nawet o dziwo jak na ten sklep do drzewka dołączona była metka. Duża, o, taaaaaka duża.
Ale kto czyta metki w ogrodniczym?
Odpowiem wam - blondynka i smerf-Maruda czyta metki tylko w domu
I tak oto kupując modrzewia staliśmy się rodziną zastępczą cedra
____________________
Kto szuka ten znajduje, kto pyta ten dostaje:-)