To samo twierdzi o mnie mój M,mówi,po co to sadzisz,jak jeszcze bedziemy robic to i to,poniszczą Ci,uważać trzeba będzie.Jakoś nie poniszczyli zbytnio,nie licząc tego,że wjechał ciężki samochód na kawałek trawnika żeby wywieżć gruz i mam wgłębienie na kawałku trawnika do wyrównania.
Ale z tym sie liczyłam,trawnik był załóżony,żeby dziecko miało sie gdzie bawić a nie na kupie gruzu i ziemi...
Staram się na razie obsadzić tam,gdzie nie będzie już prac.
A jak nawet coś zniszczą niechcący np.robiąc ogrodzenie to trudno,wymienie parę sztuk np.dereni rozłogowych;może przez ten czas np.zmieni sie koncepcja i dojde do wniosku,że coś innego tam powinno być i bedzie pretekst ,żeby wymienić
Mam nadzieje,że cennych egzemplarzy jednak nie zniszczą,tak je obsadziłam,żeby były poza zasiegiem ich działalności
Poza tym,gdybym miała czekać aż M zrobi wszystko "przy domu" i wokół domu to czekałabym 10 lat,no może 5 w wersji optymistycznej,a przez ten czas rośliny już podrosną,ogród dojrzeje a ja nabiorę doświadczenia
dokładnie, wychodze z tego samego założenia czyli jak od wiosny nie będę latać za panelami, płytkami, kibelkami, wannami, zlewami itp. to biore się ogródek przy domu
U mnie też rosły roslinki zanim dom był wykończony. Prosiłam tylko, żeby uważać, na roslinki, bo one też żyją i czują. Podczas prac zakładałam odwrócone wiadra na rośliny, które były najcenniejsze dla mnie... i udało się bez uszczerbku...