Jeszcze tak sobie myślę, że jak sobie wyobrażę, że jestem nornicą to instynkt mi podpowie, że jak mi korytarze jakimś smrodem zaleją to zrobię sobie obwodnicę, zasypię śmierdzące korytarze i będę kopać dalej. Przecież się nie wyniosę. Obejdę problem i do przodu
One korytarze mają baardzo rozległe a domek bardzo głęboko-żeby było ciepło. Czytałam też, że zimą się mnożą-ale gdy brakuje jedzenia samica może wchłonąć czyli tak jakby zjeść płód.
To są bystre stworzenia- nie myślmy sobie, że tak szybko je pokonamy. Rabaty ciągle grabię lub pruję trójzębem- one nie chętnie grzebią w spulchnionej ziemi, ale za to w trawie szaleją a tam wsadziłam 400 krokusów więc jak ma mnie coś nie trafić wiosną to walczę..
Napiszę jeszcze co stosowałam:
-zalewałam wodą korytarze- chciałam zatopić
-lałam kompot z petów- zbierałam od palaczy- smród nie z tej ziemi

-wywary i inne dziadostwa czosnkowe i wszystko co śmierdzi.
-kupiłam taką tubę wydającą dźwięki
Na powierzchni sypałam zatrute ziarno i to pomagało bo one na powierzchnie w nocy wychodzą. Tylko trzeba sypać w jakimś suchym miejscu-np. zmontować im jakiś karmnik. Tyle, że wykończyłam tym kota i zaniechałam..