Aniu a jak oni podjeżdżają na ta górę maszynami, przecież to można spaść, a bazi nie spotkałaś po drodze? to wiosenki jeszcze nie ma nad morzem pada nieduży śnieg , a u mnie nie
Ta góra świetna do zjeżdżania na sankach. Jako dziecko jeździłam z dwa razy wyższej i na końcu była rzeka . Budowalismy ze sniegu progi w poprzek góry to jak nas na sankach wyrzucało i potem ladowalismy to drewniane sanki sie rozlatywały a jak się nie rozleciały to się ladowało czasem w tej rzeczce . Zanim człowiek doszed łdo domu był sztywny i nie chorowałam.Chorowac zaczęłam dopiero jak przestałam marznąc zimą i siedziec w ciepełku.
Wracałam z zakupów i zaplanowałam postój właśnie tam, ludzie, którzy mnie mijali patrzyli zdziwieni co ja robię, bo włączyłam awaryjne i poszłam po polach robić fotki
Kochana, teraz mają mega maszyny i rwą do przodu aż miło Bazi tam nie spotkałam tylko nie zamarznięte rozlewisko, bazie rozwijają się przy domu, gdzie jest cieplej śniegu nie widać, może jutro...
Masz rację Bożenko, bo będąc dzieckiem razem z rodzeństwem właśnie z tych górek zjeżdżaliśmy na sankach, no i śniegu było dużo, dużo więcej i u podnóża tej górki płynie rzeczka o ładnej nazwie Lubianka Też wracaliśmy skotłowani w śniegu, czerwoni na twarzach od mrozu i z przymarzniętymi soplami do odzieży, po powrocie do domu mam rozbierała nas, kazała moczyć nogi w gorącej wodzie, dawała do wypicia lipową herbatę i pakowała do łóżka i też byliśmy zdrowi