Hej Agnieszko!
Z góry zaznaczam, że nie mam doświadczenia w różach na pniu. Ale co tam, wypowiem się. Wiem po sobie, że lubię czytać wypowiedzi forumowiczów, nawet jak nie wnoszą dużo do tematu (ale zawsze to coś
) - mam nadzieję, że się nie pogniewasz.
Róże pienne są (ponoć) mało odporne na zimno. Widziałam w internecie, że już w momencie sadzenia trzeba je ustawić pod kątem 45 stopni do podłoża, a na zimę przyginać cały pień z koroną do ziemi i zasypywać ziemią z liścmi, korą. Można też owijać pień czymś na rodzaj chochoła, a na koronę nakładać kaptur z agrowłókniny, w ten kaptur nawalić do środka siana. Róże pienne można utworzyć na 2 sposoby: 1) wyprowadza się jeden prosty, wysoki pęd i pozwala się rozwinąć tylko kilku szczytowym oczkom, tworząc drzewko 2) na szczycie pnia obcego krzewu doszczepia się kilka pędów róży, formując koronę. Ja mam 2 takie róże - czerwona jest wyprowadzona a biała ma doszczepioną koronę. Czerwona już zimowała bez problemu (ale jaka to była zima w sumie...), białą sadziłam w tym roku, więc to jej pierwsza zima. Niczym nie okrywałam, zobaczymy co będzie, ale faktem jest, że mieszkam w cieplejszym niż Ty rejonie. Sadziłam je na prosto, nie pod kątem, więc już na starcie popełniłam błąd. Na razie dużych mrozów u mnie nie ma, jak będą się nasilać, to planuję dać im właśnie kaptury z sianem wewnątrz. Pozdrawiam!