Dziewczyny, nie wiem jak ubrać w słowa, to co myślę, ale spróbuję.
Każdy projektant ma swój ulubiony styl, meble, krzesła, sofy, kolory, podłogi lampy itd. I ja to rozumiem. Ale ja oczekiwałam, że jeśli powiem, że chcę szare ściany, jasne podłogi, czarne lampy nad stołem, dodatkowe oświetlenie nad narożnikiem i nad telewizorem ( tu akurat czekałam na ich propozycje), to podaję dosyć konkretów. Prosiłam też o zaaranżowanie obudowy kominka - narożny, prosta bryła. Pierwsze spotkanie polegało na pomiarach, rozmowie o oczekiwaniach i preferencjach. Na drugim dowiedziałam się, że narożnik jest za duży, witryna zbędna, parapet do wymiany bo nie ten kolor, lampy mają być białe, bo czarne nie pasują, witryna nie może stać koło komody, bo ta musi być w osi stołu i "mieć oddech". Czy nie uczciwiej było powiedzieć w którejś z rozmów telefonicznych, że wg mojej wizji i upodobań pod tym projektem się nie podpisują, policzyć za wykonane pomiary, poświęcony czas, dojazd i się rozstać.
Przecież nie kupię białych lamp, które mi się nie podobają, nie wyrzucę witryny w której upchane mam zastawę i szkło, nie wymienię parapetu, bo mam z tego samego kamienia w oknie tuż obok salonu itd. To na co mi ten projekt jeśli go nie będę realizować?
____________________
Kacha
Mój ogród pod górkę