w piątek ucieszyłam się
ucieszyłam się że są w sumie "obcy" ludzie którzy o mnie pomyślą i pomogą np. w wertykulacji trawnika
no więc w piątek do 18 wertykulowałam mój chwastnik
pierwszy raz od 6 lat , pierwszy raz
więc mam nadzieję ze doceni moje poświęcenie i ładne bedzie się przez cąły sezon zielenił
w sobotę klęłam na czym świat stoi na ten trawnik , grabiłąm i grabiłam i końca widać nie było,
wyzioniecie ducha tudzież zawał był blisko
to ze przeżyłam to zasługa słońca i zimnego piwa, dzięki któremu grabienie wydawało się choć przez chwilę lżejsze
jakie było moje zdziwienie kiedy wieczorem położyłam się do łóżka, i zamiast poczucia ulgi mój mąż mógł liczyć tylko na moje stękanie dotyczace bólu rąk i kręgosłupa
o dziwo prawa ręka jako tako natomiast lewa nadwyrężona tak ze jeszcze pewnie z tydzień będe cierpieć
no więc w sumie to nie wiem jak z tą wertykulacją jest
cieszyć sie czy nie?
darń jeszcze leży ziemia do przekopania za huśtawką też,
szałwia podzielona, trzmielina posadzona , trawki w niektórych miejscach też
ale
Red baron jeszcze nie dosyć że śpi to w miejscy docelowym jeszcze nie jest
trawa do ściągania czeka
klon strzępiastokory - hmmm jeszcze listków brak same takie zalążki
mam nadzieję że się ocknie - tak jak heptacodium które po posadzeniu rozwija listek za listkiem
miodunki zaczynają kwitnąć, zalążek kwiatu tulipana znalazlam i dwóch żonkili tez żeby nie było
samosiejki bratków kwitną, szafirki zaczynają
no więc mozna powiedzieć że coś się dzieje
zdjęcia jakies były ale zostały w domu w aparacie
wiec sory