No, pacz Pani, to wstyd że nie rozpoznałam. U mnie od lat kilka rodzin kopciuszkowych mieszka. Ale prawdę mówiąc, to w takiej pozycji jeszcze kopciuszka nie obserwowałam
Ja poznałam raniuszka gdy uderzył u nas w okno zresztą nie on jeden.siefzial ogłoszony na balkonie pół dnia.zrobilam zdjęcie i dałam mu spokój.i rozpoznałem że to właśnie on.uroczy.a i oczywiście odleciał po kilku godzinach
Kopciuszki są takie delikatne, bardzo płochliwe a ten siedział siebie pod oknem to pstrykałam
Wtedy zbierało się na burzę, a z drugiej strony mocno świeciło popołudniowe słońce, efekt płonących drzew mnie zachwycił
U mnie kiedyś często do okien dobijały sikorki, teraz rzadziej się to zdarza.
Kiedyś M jedną cucił i reanimował, przeżyła. Siedziała kilka godzin na gałęzi i odleciała
Raniuszki są cudne, ale tak szybkie że nie sposób im zrobić ostre zdjęcie.
A szkoda