Walerku jesteś w szufladce "szeroko uzdolnieni", czy dinozaur nie wiem Ale ponoć bardziej liczy się to co w duszy gra a nie metryce.
Elu przepraszam bardzo, za te prehistoryczne wyprawy . Już zmykam.
____________________
Anka Kiedyś będzie tu ogród
"Będziesz mieć w życiu ciężkie chwile, ale to one własnie zawsze są tym, co pozwala otworzyć oczy na znaczące rzeczy w twym życiu, których wcześniej nie mogłeś dostrzec" Robin Williams
Aniu, nie zmykaj, miło wiedzieć, ilu profesjonalistów na O. mamy! Ja też kończyłam studia w zeszłym stuleciu, więc również jestem dinozaurem Ale młodym duchem
Mazan, czuję się zaszczycona, mogąc gościć Cię w swoim wątku i ogrodzie Witaj!
Ja nie studiowałam na WSR, AR ani UP - co prawda skróty rozszyfrowałam, ale wiedzy na temat gleboznawstwa mi od tego nie przybyło, więc nie wiem, czy mam „drobnoziarnistą madę nadmiernie nawilżoną”. Ale wszystko wskazuje na to, że tak.
„nadmiernie nawilżona” - niewąpliwie tak – wierzchnia warstwa gleby jest sucha, ale głębiej glina jest wilgotna. Nawet po tylu miesicąch suchego lata. Ponadto jest jedno miejsce na działce – w rogu południowo-zachodnim – gdzie gleba wciąż (aż do powierzchni) jest wilgotna (nie mokra, ale wilgotna).
„niedotleniona” - raczej też jest, ta mokra glina jest po prostu cuchnąca, na początku cuchnęła nawet ta górna warstwa. Niewątpliwie od gnicia materii w warunkach beztlenowych.
Przypomniałam sobie, jak mówił murarz, mieszkający w tej samej wsi, iż na granicy działki mojej i sąsiada był kiedyś rów melioracyjny, ale go zakopali, a teren został podzielony na działki i sprzedany (w latach 60-tych XXw). Więc pewnie masz rację, że to mada jest.
Witam się i podziwiam. Jestem pod wrażeniem szybkości prac. Mam również glinę na działce i co roku udaje mi się przekopać zalewie parę metrów kwadratowych. Jesteś kobitka z żelaza chyba skoro dałaś radę.
Już wiem teraz co mam na przed ogródku. Zielono-niebieska śmierdząca glina z kawałkami nierozłożonej słomy. Na szczęście takie coś tylko na fragmencie. Teraz pytanie co z tym zrobić?
Miałam zamiar zebrać ile się da, bo tego w takim stanie nie da się z niczym wymieszać. Głębszą warstwę przekopać z dużą ilością piasku, tylko przekopać bo jak już pisałam o wymieszaniu można sobie pomarzyć. Na to dać ziemię z innej części działki wymieszaną z piachem ziemią z wora i z tym co mi uda się zdobyć. Kompostu mam swojego mało, kompostowni się nie doszukałam niestety.
Może uda się końskiego nawozu zdobyć z pobliskiej stajni ale jakoś mi zawsze nie po drodze.
Wracam do postu o glebie. Fachowo nazywamy taki stan oglejeniem lub poziomem glejowym. Myślę, że w necie jest to w jakiś dostępny sposób wyjaśnione. Proponuję zapoznać się z tematem, gdyż coraz częściej czytam o widocznych efektach na gruntach porolnych i kłopotach z tym związanych.
Poczytałam trochę i wszystko się zgadza - to oglejenie (jesteś genialny, ale to na pewno wiesz ). Te kawałki niebieskosinej gliny wydobyte na wierzch, jak poleżały na powietrzu, już następnego dnia robiły się szarobiałe i z trudem, ale dały się rozbić na pył. I bardziej mi to wygląda na oglejenie opadowe, bo glina ta była głównie pod pryzmą obornika oraz w miejscach, gdzie jesienią porobiły się głębokie koleiny i woda tam wiele miesięcy stagnowała (ja myślałam, że to stagnowanie wody jest efektem znajdującej się pod spodem niebieskiej gliny, a to odwrotnie - glina zrobiła się niebieska, bo woda odcięła dopływ tlenu (oj, chemia to była w epoce dinozaurów ...)
A tam w rogu działki, gdzie gleba cały czas wilgotna, nie było takiej gliny - widać jest mokro, ale przewiewnie.
Dzięki za wskazówki!
Idę czytać dalej o skutkach oglejenia gleby.