Gosiu:
Tak wyglądało u mnie 3 lata temu:

Tak po dwóch latach po wertykulacji:
miesiąc po wertykulacji:
Pierwszy rok - ciągle wydawało mi się, ze trzeba dosiewać. Pan Jurek mnie wciąż stopował (i dobrze). Walczyłam z chwastami (fusilade na jednoliściaste) i cokolwiek na dwu. Z przody dywanowa, delikatna trawa - rwałam ręcznie. Codziennie po 2-3 godziny po pracy. Masakra. Teraz tez widzę, ze dywanowa źle znosi wszelakie opryski. Pozostaje ręczna robota.
Drugi rok - ideał. Gęsty, zielony, wspaniały dywan. Walczyliśmy z chwastami - ale fachowiec mówił że kilka lat tak trzeba.
A teraz... koniczyna!!! Walczę z nią fernando - ale cholera jest ciężka do wyplenienia. Musze podejśc do trawek.com zapytać czym dziadostwo zabić.
Mój trawnik jest daleki od ideałów, ale jak sobie pomyślę ile pracy (i kasy) w niego włożyłam... ile by było krzaków, kwiatów....
Gośka ...chodnik będzie obłędny.