Dziewczyny wszystko wyglądało bardzo niewinnie - w czwartek wieczorem rozbolało mnie gardło... nic nadzwyczajnego przecie... po nocce gdzie dokuczało już naprawdę mocno a leki do ssanie nie pomagały w piątek z wizja weekendu bez tabletek poszłam do lekarza rodzinnego - Pani spojrzała powiedziała że nieładne i zapisała antybiotyk (dziwiło mnie że tak szybko bo bronię się od antybiotyków ale mówiła że inaczej nie przejdzie).
W sobotę pogorszyło się znacznie na tyle że śliny nie mogłam przełknąć, eM miał umówioną wizytę u lekarza poprosiłam aby zapytał czy to normalne że po 3 dawkach antybiotyku nic się nie poprawia wrećz gorzej, ten mówił że trzeba do niedzieli wieczora czekać na jakąs poprawę.
Stwiedziłam, ze pojadę do lekarza rodzinnego w poniedziałek skoro do niedzieli czekam, bo tam wizyty na konkretną godzinę bez tłumów w poczekalni, a na pogotowiu to wiadomo jak jest pewnie dodatkowo bym coś załapała...
Rodzinna powiedziała że gardło czyste ale obrzęk gardła i problemu z przełykaniem i mową ją bardzo zaniepokoiły i wysłała mnie do laryngologa... tam Pani zrobiła duże oczy i wysłała mnie do szpitala - diagnozowanu tu ropień nagłośni - wszyscy przejęci tu bo to bardzo niebezpieczne grozi uduszeniem (zwłaszcza u dzieci postępuję w ciągu kilku godzin)
Obrzęk nie pozwolił na jednoznaczną diagnozę stąd tomografia z kontrastem szyi i tu na szczęscie okazało się, że ropień jest pod migdałkiem, także przekłuli i jest po sprawie... z czego się cieszę bo omineła mnie operacja pod znieczuleniem ogólnym
ufff
Dziękuję za życzenia i uściski
Dla mnie to nauka na przyszłość, że nawet bólu gardła nie można bagatelizować, w sobotę już powinnam pędzić na pogotowie a nie czekać...