Finał był taki -
ogród odzyskał wigor - nasza praca + deszcz = zielono, rześko przyjaźnie.
Trochę popadało można było więc plewić, działać,sadzić, przesadzać.
Ogród był gotów na przyjęcie gości.
Jednak na kolejny tydzień prognozy zapowiadały ogromne opady
no i jak to zobaczyłam to pomyślałam że goście i tak się same odwołają.
Ostatecznie umówiłam się na spotkanie z Panią redaktor i operatorem Panem
no ale nie mogło być bez dramatów pogodowych.
Padł konkret - środa
no to ja dalej z napędem atomowym z doniczek wyssanym
tym razem rzuciłam się na jagodnik szeroko rozumiany
i teraz będzie kolorowo
moja duma, moje serce ogrodu - kompostownik
a w kolo kompostownika jak to przy robocie wióry lecą - tu trzeba było posprzątać

nigdy tak tu nie miałam wypucowanego miejsca
nowy warzywnik nie jest skończony, praca trwa
na środku rośnie gigantyczna dalia - wczoraj fotkę robiłam - niezbyt mi wyszła bo od popołudnia pada
prawie w kolorze dalii papryki w odmianie Mira - serio
z nasionek śliczny baldaszek jakiejś caroty
cynie w ładnym kolorze - będą lepsze fotki