Mini warzywniak, cz. 1
Powiadają nigdy nie mów nigdy

Zawsze twierdziłam - nigdy nie będę mieć warzywniaka, bo za dużo zachodu, bo się nie znam, bo mi się nie chce... No patrzcie, a w tym roku mi się zachciało i zakasałam rękawy

Oczywiście wersja mini, jak na początkującego, ale zawsze
Miałam do dyspozycji:
1. wyzbierane z gruzowiska odpady granitowe - poskakałam po hałdzie gruzu i coś tam sobie powybierałam - darmowy materiał
2. nadstawki palet ze skupu - kupiłam kilka po 25zł. Nadstawki są składane, więc bez problemu można je zapakować do osobówki i przewiezć.
3. W markecie kupiłam 24szt. zwykłych kostek betonowych, które będą służyć jako "fundament"
Na początku chciałam ułożyć je równo pod ogrodzeniem, ze ścieżkami pomiędzy,
ale ostatecznie zrezygnowałam, bo:
1. Sąsiad posadzi platany i będzie cień
2. Grządki wzdłuż drogi mojej i sąsiada to taki średnio ekologiczny chów

3. Skrzynki są niskie i nawet w sile sezonu rośliny nie zasłonią mnie od sąsiada, a ostatecznie stwierdziłam, że zrobię sobie jakiś fajniejszy widok z salonu.
Za chwilę dalszy ciąg historii - pokażę Wam co z tego wyszło